Adam, anni Zygmunt, ani Bohdan, ani sam Jan nawet Kochanowski nie mieli tak, jak Juljusz, w jednej lirze języków wszystkich wieków, wszystkich, że tak powiem, płci: od języka «Bogarodzicy» do pamfletu, od rycerskiego słowa do dziewczyny, dźwięk słowiczy mającej w swym akcencie. I oto jest jakoby klejnot korony jego i dlatego to jasnem będzie, co ktoś powiedział, że, «gdyby się słowa[1] mogły stać nagle indywiduami, a gdyby więc ojczyzną był język i mowa, tedy posag Juljusza stałby, głoskami stworzon, z napisem «patri patriae». Kochanowski bowiem miał tylko jeden język, Mickiewicz jeden, Zygmunt, Bohdan, Malczewski i każden z tych filarów słowa narodowego jeden, ale Słowacki Juljusz wszystkie wieków, czasów, społeczeństw, typów i płci języki miał. W tej to zapewne myśli rzekł o sobie, jako czoło wielkiemu Adamowi stawiający:
Choć mi się oprzesz dzisiaj, przyszłość moja
I moje będzie za grobem zwycięstwo!...
Legnie przede mną twych poetów Troja.
Twe Hektorowe jej nie zbawi męstwo.
Bóg mi obronę przyszłości poruczył...»
W narodzie bez publicznego bytu, w publiczności bez własnych form, w społeczeństwie chcenia iskierkowate, ale chęci stałej nie mającem, podobało się opatrzności, że trzech postawiła poetów, sybillicznym[2] natchnionych duchem, a przeto obejmujących prawdy wieszcze w fenomenologiczny form całokształt. — Mickiewiczowi było dano, że mojżeszowy język gniewu narodowego lwią nasrożył grzywą, jakby bój trwał. Zygmunt Krasiński tegoż czasu sejmowy, senatorski, publiczny słowa majestat uprawiał, jakby za dni wielkich Rzeczypospolitej i kłamali obydwa: Mickiewicz ów gniew narodowy, Zygmunt życie, kłamali, jak niańki dzieciom chorym powieściami bezsenne krócąc noce, albo, jak Korybantowie[3] starożytni, w miedziane uderzając tarcze, aby Saturn, płacz dziecka usłyszawszy, całej przyszłości w niem nie pożarł!
Wszelako i to niedość; potrzeba było także i westalski, dziewiczy język stworzyć; dziś albowiem jeszcze na palcach policzyć możnaby damy polskie, poprawnie mową swą mówiące. Bohdan Zaleski pracę tę zaczął, a i Teofil Lenartowicz, któremu się wydaje, że przedewszystkiem ludowy język odtwarza, żeńską właściwie stronę onego odnalazł. Jakkolwiek bowiem mamy dwie poetessy[4]: Żmichowską i Deotymę, pierwsza jednak daleko więcej męskiem piórem od wielu męskiej płci poetów pisze, Deotyma zaś wcale żeńskiego słowa nie uprawia i jest raczej arcyszanownym teozoficznym fenomenem. Muza jej sybilliczna, ale niewieściej służby w chrześcijańskiem już społeczeństwie ani spostrzegła; tem więc większa ważność jest, powtarzam, niewieściego języka. Badacze natury nieomylnie roślinom płeć przyznają — trawce nawet, którą człowiek nogą potrąca, nie odmawiają jej bynajmniej, ale korona zmysłów, mowa, wcale pod tym względem ważona nie jest. Kiedy po upadku literatury narodowej bywali młodzi ludzie skazywani do lochów i więzień za jednej książki przeczytanie, zdarzało się, że damy, gotowe nieść ulgę więźniom owym, na niebezpieczeństwa narażały się, ale wiele było, które piękną polszczyzną mówić nie były w stanie. Jest to zarówno krwawe, jak śmieszne; czyliż albowiem nie mógł więzień, tak heroicznie pocieszany, odpowiedzieć: «Nie narażaj się pani, ale raczej mowę ojczysta szacuj, bo zato właśnie ja tu cierpię!» Trzeba było więc odrodzić albo też i stworzyć w literaturze naszej żeńską mowy ojczystej połowicę, aby przeto zagaić dźwiękiem i muzyką, jej właściwą, życie potoczne. Albowiem gasło i to także, a skutki tego wygasania dotychczas jeszcze są widoczne. Dla tychto jeszcze przyczyn, skoro weźmiemy poezje innych ludów, znajdziemy tam typy niewieście, gdy tymczasem poezja polska typu niewiasty polskiej prawie że nie wydała. Malczewskiego «Marja», to raczej krzyk kobiety, która ani kochanką ani żoną rozwinąć się nie może; mogła była być wszystkiem, wszelako zaduszona jest w chwili upostaciowania swojego. Mickiewicz lepiej i dyplomatyczniej się wywiązywał z zadania tego; on Grażynę swoją hełmem przykrył i tak dosadnie, że nie wiesz do końca, czy to mąż jest, czy to niewiasta. Aldonę w wieży schował i nieprzejrzanym murem przed oczyma samego męża jej osłonił. Telimeny, myślę,