Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/685

Ta strona została przepisana.

Druga zaś dla dalekich krewnych i czeladzi
Lub podróżnych, skoro je w namiot traf sprowadzi.
Ta zewnętrznie odbrzmiewa pierwszej, jak w orzechu
Rdzeń ma się do łupiny, jak słowo brzmi w echu.
Podobieństwo zależne formą od ilości:
Im pokolenie większe, tem większe różności
Doktryn dwóch; aż nareszcie zgodzić się nie mogą
I dwie tradycje, każda swoją idzie drogą...
Stąd Mojżesz, stąd Prometej, o dobie tej samej
Niebieski biorąc ogień dwojakiemi bramy,
Skoro jeden szemraniem ludu jest trapiony,
Drugiemu sęp wnętrznoście maca codzień szpony.
Stąd tam, ówdzie są mitów ciągłe podobieństwa,
Walki też same, cudy, znaki i męczeństwa,
Które, nie wie geograf i chronolog nie wie,
Czemu jedne a różne, jak liście na drzewie.

Mąż, czoło pokolenia, nietylko już samem
Słowem, przez spadkobierców obcuje z Adamem,
Lecz ważne miejsce nieraz naznacza kamieniem,
Gwóźdź zabija, by świecił stałem przypomnieniem,
A szeregi tych gwoździ, nieraz rdzą wytarte,
Inicjowany czyta jak pisaną kartę —
Z tego to najwytworniej kształci się w Egipcie
Ta kabała, co do dziś widna w hieroglipcie.
«Hiero-gliptos» tłumaczy się «dawne narycia»,
Ćwiekowate zaś pismo jest od gwoździ bicia
I Eklezjastes ciemne dla nas porównanie
Głosi o prawdach, że są «jako gwoździe w ścianie»[1].

Tu doszedłszy, od ziarnka słowa i litery
Aż do mowy i pisma i Mojżesza ery,
Kiedy się z góry takiej obejrzę dokoła
Widzę, że świętość słowa pierwszą jest, co woła,
Celem będąc zarazem i środkiem — zaś dla niej
Litera jako przestrzeń i czas wśród otchłani
I że, jak harfy niema, ani w harfie struny,
Coby nie grała ciągle swojemi bieguny,
Choć brzmień tych ucho ludzkie nie zna, lecz ocknienie
Ptaszyny, popłoch muszki, pyłu przerażenie —
Tak w duszy człeka słowo i tak w dziejów toku
W biegunach globu tego, w świetle na obłoku
We wszechładzie, wszechtonie słowo nieustanne
Miarkuje się i rytmi i śpiewa hosannę.
Dlatego, jeśli kiedy ciężarność zmysłowa
Wątpi, lub nie powiada:: «Wierzę w wolność słowa»,
To apostolskie «credo»[2] podobnież nie ruszy,
Że nie mówi się: «Wierzę w nieśmiertelność duszy»,
Lecz, że mniej utwierdzony akt wzmacnia wyznanie,
I że się mówi: «Wierzę w ciała zmartwychwstanie».

Doszedłszy tu, ten samy palec, co w Babelu
Uzewnętrzniałe słowo nawrócił do celu,
Widzę nie już w ruinie, lecz w budowy planach;
Mojżesz wywiera czynem wpływ na Egipcjanach,
I dlatego Aaron ma słowa potęgę:
Na zewnątrz miecz, na wewnątrz podejma duch księgę.
Słowo jest odtąd pełne tem krąglej, że miało
Niezadługo już zpsalmić go w epos doskonałą,
I na zewnątrz, gdzie drama lub codzienne czyny,
Parabolę[3] w kształt zwierzchniej postawić doktryny,
Wewnątrz pod lekkim cieniem przeźroczystej palmy
Złotą harfę Dawida, rozgorzałą w psalmy.



VI.

Myślałby kto, że wszystko bliskie dopełnienia,
A to zaledwo pierwsze wyzwolały brzmienia;

  1. XII. 13. Ecclesiast. Dopóki nie mieliśmy pisma cludci-form, można było nie zwracać uwagi na to wyrażenie, iż słowa mądrych ludzi są «jako gwoździe wbite w ścianę». Ale teraz starannie uważyłem, że to przymowisko za Salomona było już arcystarem. (P. P.).
  2. credo (łac.) = wierzę.
  3. Parabola (gr.), obrazek, zaczerpnięty z życia dla uzmysłowienia jakiejś prawdy moralnej.