Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/697

Ta strona została przepisana.
XIII.

Trzeba było łacińską, czeską lub niemiecką
Piszące ortografją ustatkować dziecko,
Mowę zrównać, uczynić bogatą w nazwiska
Płodów ziemi i uczuć, dać jej grom, co błyska,
I dać jej ścisłość słowa statutów i głębie
Biblijne, i niewieście gruchania gołębie;
Słodycz, i moc, i prawdy ciesielski sznur, potem
Tłumaczeniami stwierdzić — i jeszcze błyskotem
Bieżących wdzięków zwonić, jak ślubny strój żeński,
By się po polsku uczył dwór andegaweński!

Trzeba było mieć tłocznię i drukarską czeladź
Wytrwale pracującą, by ducha w rzecz przelać
Nie na dzień, nie na jeden pamflet zaułkowy,
Lecz na wieki przed ludźmi i źródłem wymowy.
Praca, której nie pełni się między gawędką
A gawędką, ni ciska konwulsyjnie, prędko.

Trzeba było, jak Ojciec Niebieski, na długo
Ukochać, trzeba było być duchem i sługą!...
Zwycięstw takich, dlatego, że takich, i właśnie,
Żaden nie zniszczy mocar, on pierwej sam zgaśnie,
I żaden żandarm, ani cenzor, ni pachołek
Orderowy, bo to jest tron, nie lada stołek.
Trzeba było być duchem, pokorą, i pracą,
I siłą, i nicością — trudem, nie lada co,
Żeby ów polski język nie opłonął naraz,
Lecz, jak twierdza zupełna, jak obronny taras
Ruś, Litwę, Prusy objął. Zarówno w Siewierzu,
Jak w Królewcu wybrzmiewał, albo Sandomierzu,
Gminny, sielski, uczony, kmiecy i królewski,
Ten kasztelański Jana język czarnoleski.
Język, który na sądzie popiołów zawoła:
«Uwity jestem z nerwów skrwawionych anioła
I sadzę was od stopy do włosa, bo jestem
Wszystkich was razem duchem i moralnym chrzestem!»
Lecz dlaczego, lecz przez co to słowiańskie ciało,
Duchem możne, w litery pracach opieszało
Tak dalece, że sama nazwa Słowianina,
Nie znane mu, co głosi ni skąd się poczyna?
Jakby owy, co nigdy nie był ścisłym w mowie,
Nie wiedział zato, czemu, ani jak się zowie.
Treści te, aby słusznie odczytać, godzi się
Wrócić w czas, gdy kowano litery w napisie,
I dopiero, epoki powietrzem owiane,
Wygłosić, jako były w pamięć zaciosane.

Wyraz Slavus mógł znaczyć i sclavus. (Wyrazy[1]
Przeistaczają brzmienia, powielekroć razy.
Jak Bułgar jest od brzegów rzeki Wołgi — ale
I od vulgus; tamtemu to nie przeczy wcale).
Sclavus, sława i słowo — tak są zgodne mało,
Jak hańba i jak tryumf, jak wiszące ciało
Na szubienicy podłej i wieniec laurowy.
Tu jest klucz tajemnicy, tu dwuznaczność mowy!
Krzyż, tak samo, jak piętno niewoli, promienił
Sińcem ciała, a potem w błękit się przemienił
I rósł, i oto jego ostateczna stacja
Dziś nad tropikiem świeci: krzyża konstalacja.
W ósmym wieku znak owy weszedł, jak narzędzie
Adoracji mistycznej, i jął zbawiać wszędzie.
Z czego przezwisko właśnie że dotąd haniebne,
Sclavus, rzadsze się stało, mniej jawnie potrzebne,
Aż swej niesławy całkiem nareszcie pozbyło,
Kiedy się w dziejach świata słowo stało siłą.
I dlatego w przezwisku tem jest sens ciekawy,
Że sława ta oznacza zbycie się niesławy
Przez rozbrzmienie śród ludów tej dobrej nowiny,
Że stawa się już słowo, nie ukaz i czyny —
I że Mówca, że jakiś Rzecznik świat wybawi,

  1. por. powyżej objaśnienie do opowiadania «Menego».