manom, tak dalece, iż w niczem on Nortmanów nie wyszczególnia ani nie objaśnia. Przeciwnie nawet, wywnioskować możnaby np., iż pod czasy owe tylko możni, bogaci i omurowani w swoich zamkach załogi potężne trzymać mogli, trzymali i lada myszy nie jadły ich. Dlaczegoż przeto taka plaga choćby na one dziewięć możnych głów upadła?
Nortmanowie, nieco za pośpiesznie nazwani korsarzami, nie byli bryłą rasy, wypełniającej najazd. Coś, zaiste, wyższego ten posiadać musiał, kto, narodem nie będąc, po dwóch krańcach naraz morzami Europe oblegał, na oceanie, Śródziemnem morzu, Czarnem i Kaspijskiem argonaucił (słowo to, argonaucić, nowe jest i może przepraszam za nie) — — kto saracenom Sycylję wziął, a imperatorom greckim i lombardzkim królom część Italji — kto zatrząsł Konstantynopolem, przykazał Anglji i uzasadnił się we Francji, a potem jeszcze w Ameryce Kanadę odkrył i Luizjanę i założył Quebec, kto na polu praw dotrzymał wielkiego trybunału (Echiquier) konstytucję i okrzyk «haro!»[1] — tudzież na dzień wielki chrześcijaństwa «Diex el volt!»[2]
Północy syn, Nord-man, skandynawski «viking», zatok król (vik — zatoka, king, kyning, könig), nietylko umiał nawoływać wielkie burze i ciemne noce, by nastrajać wtedy żagle swoje, i nietylko w religji miał swojej, iż śmierć na spokojnem łożu (strädod) obrzydła jest niebiosom; miał on jeszcze dogmaty, zawiązujące towarzystwo: słowa dotrzymać rycerskiego — przeniewiercą brzydzić się — sponiewieranego, uciśnionego, wdowę i sierotę ochronić i pomścić...
Bystro wyraża się o strategji Wikingów historyk, mówiąc: «La terreur marchait devant eux et subjugait par avance...»[3]
Wiedzieli oni dobrze, i «par avance...»[4] przez «musów» swoich, że, gdzie, na kogo i zaco skoro boży sąd upadł, albo zostanie on mimo dostojeństwa i mimo bogactw we wieży swojej odbiegniętym przez załogi i lud w godzinie próby, albo, co straszniejsza, umiejętnem a dwuznacznem milczeniem rzeszy i opóźnieniem ratunku przejdzie w groźne Wikingów ręce[5]. Monarchowie tak nieraz podsuwali Nortmanom całe te prowincje swoje własne, które zasługiwały na niełaskę, a nieinaczej czynił i głos ogółu tej lub owej miejscowości względem możnych. Stąd to i u kronikarzy w zapisywaniu zdarzeń o «myszach» jest niejaka metaforyczność i oględność wielce delikatna. Jakoż z wielości to ciał potrutych, które się wodami jeziora rozpłynęły, wyszły były natychmiast myszy owe, co, nibyto (niekoniecznie z wielkim zapałem i przez całe pospolite ruszenie narodu) bronionego monarchę zagryzły!...
Wieści o sprawach miejscowych od brzegów Polski dochodziły były w dnie jarmarków nawet i do samego świętego miasta Odyna.
Adam Bremeński mówi o mieście Birka: «Miasto położone w środku Szwecji, opodal Upsali, świątyni najsławniejszej u idolatrów Sueonów, tam, gdzie golf barbarzyński, czyli bałtycki, ciągnie się ku północy...
...droga jest niebezpieczna... i wszelako najpewniejsza z dróg u brzegów Szwecji — tam okręty duńskie, norwegskie, słowiańskie, tudzież Sembów (mieszkańców Prus) i innych scytyjskich ludów zatrzymywać się zwykły dla jarmarków, na których jest wymiana produktów ziemi».
«Witalisy» późniejsze (przyjaciele bozi, a nieprzyjaciele ludzkich względów) byli już arcyupadłem i nieumiejętnem religji Wikingów naśladownictwem. Siły historyczne tak dziwnie bywają trwałemi, że, gdy Byron tworzył typ korsarza, i on sam i krytycy utrzymywali, iż na widoku miał jakiś typ idealny, gdy tymczasem było to tylko idealne określenie normandzkiego człowieka, którego Byron we krwi swojej nosił — i nie więcej.
Wyznałem, iż szczęśliwymi są ci pisarze, którzy mogą bezzbocznie samego się przedmiotu trzymać; przyszło jednak rozszerzyć niniejszy wstęp i o napozór ustronnych mówić rzeczach, przeto, iż za cel mam rozejrzenie i odczytanie starożytnej pieśni polskiej «Boga Rodzica», od ośmiuset lat z różnym wygłaszanej zapałem lub z różnego stopnia i rodzaju uwagą czytanej. Do ila zaś zbyt długim albo niewystarczającym ten wstęp jest, okaże się to dopiero w ciągu rzeczy.
Mniemanie jest moje, iż pomimo akademickich definicyj i skrzętnych poszukiwań, nie ma jednak lud żaden onej wła-