ściwej epopei, która skarbem jest Greków. Są zaprawdę arcypiękne i napozór podobne do epopei utwory, to późniejsze, to starożytne, tak, iż one, w sensie potocznym mówiąc, za należące do tegoż samego dzieł rzędu liczy się. Nie przyjmuje ich jednakże sąd ściślejszy. Obraz z nich literacki złożyć można, lecz poddać pod krytykę niebezpieczna. Atoli porówni mniemam i widzę, że każdy lud, jako Grekowie, jeżeli nie tak wytwornie upojedyńczoną epopeję, to onejże żywioły lub pracę posiada, i że epopeja przeto jest żywotnym warunkiem ludów historycznych, który tylko najformalniej u Greków wyraził się, ale niemniej każdemu jest właściwym. Policzyłbym zapewne Torquata Tasso i Cervantesa nawet, i Mickiewicza lub Słowackiego między epopei twórców, lecz tam, gdzie i o samym Wirgiljuszu możnaby nie zwątpić. Sąd jednakże właściwej krytyki estetycznej nie może być na stopę zwykłego poglądu literackiego.
Epopeja jest utworem nastroju wysokiego, opiewającym bohaterstwo, o czynności jednej i wybranej jako określnik całości jakiej sprawy, obchodzącej naród i epokę. «Achilla gniew!...» jest wszystko.
Nadto ma ona jeszcze rozwojowe warunki intrygi, osi, czyli węzła swojego żywotnego, a po szczególe inwokację i zaklęcie. Cudowności także używa, lecz i sami to gramatycy zgodnie przyznają, że «poecie tej tylko cudowności używać wolno, w której sam wiarę pokłada».
Tu, ażeby wstęp mój, i tak już nieco przydługi, uhamować, wypowiem, że powyższa definicja znacznych rozszerzeń dziś wymaga. Że formalnego potomstwa taka (lubo właściwa) epopeja nigdzie nie ma. Że praca ta jednakże, wszędzie istniejąc, stanowi u ludów innych rodzaj wielkiej księgi narodu, choćby księga taka nie była sposzytą w jeden tom. Że moralnie wszędzie ona istnieje i istniała. Niekiedy nazywają ją i «literaturą»... Pochodzi to z przyczyny, iż nietylko pojedyńcze umysły pracują, ale i wzajemne ich ześrodkowanie i całość... Tak pojęta epopeja zda mi się opiewać dzielność jakowego ludu, a dzielność jest to jego praca i nabożeństwo. U Homera też, dwie te rzeczy gdyby odjęło się, zostałby romans lub powiastka.
Dla tychto więc zasadniczych elementów i ażeby do pierwotnych źródlisk epopei polskiej przybliżyć się, biorę sobie za cel rozejrzenie i odczytanie pieśni «Boga Rodzica» ze stanowiska historyczno-literackiego.
TEKST.
BOGA RODZICA, DZIEWICA, BOGIEM SŁAWIONA
MARYJA — U TWEGO SYNA HOSPODYNA
MATKO ZWOLONA,
MARYJA — ZIŚCI NAM — SPUŚCI NAM
KYRJE ELEJSON TWEGO SYNA
CHRZCICIELA ZBOŻNY CZAS,
USŁYSZ GŁOSY, NAPEŁNIJ MYŚLI CZŁOWIECZE,
SŁYSZ MODLITWĘ — JENŻE CIĘ PROSIMY,
TO DAĆ RACZY — TEGOŻ PROSIMY:
DAJ NA ŚWIECIE ZBOŻNY POBYT,
PO ŻYWOCIE RAJSKI PRZEBYT,
KYRIE ELEJSON.
Skarbnica archeologji żywotnej, Kościół katolicki rzymski, przechował nam najstarszą formę literacką nazywania rapsodów od wyrazów pierwszych wiersza pierwszego. Przed papieskiemi bullami uznane za ogólną własność hymny, rapsody, pieśni i jakoby do wielkiej księgi narodu policzane, wyzywano po pierwszych onychże słowach. A to ze źródła tego, iż śpiewający pierwszy zagajał jakoby chór lub uwagę czy uciszenie się zboru powodował, wyzywając, co ma być głoszone. Tak np., jakoby dziś gdziekolwiek polski lud zebrany miał się do pieśni i jakoby pierwszy śpiewak zawołał: «Kto się w obronę!», intonując przez to dawidzki psalm według tłumaczenia Kochanowskiego.
Pytanie jest wielkie, acz w tem piśmie osobne i które po części tylko tu nadmie-