namiestnikom, sam zaś z częścią wojska udał się w góry. Tam
w wielkiem jednego razu był niebezpieczeństwie; nie chcąc albowiem
odstąpić nauczyciela niegdyś swego Lizymacha, który w chodzie
był ustał, pozostał się za wojskiem, a gdy noc była już zaszła, wpadł
na Arabów siedzących przy ogniu, natarł zaraz na nich i gdy dwóch
położył trupem, reszta mniemając, iż w licznem był towarzystwie,
uciekła. Szczęściem postrzegli Macedończykowie, iż go nie było,
i przybiegli mu na pomoc.
Po wzięciu Tyru udał się do Syryi, gdzie niezmierną moc zdobyczy znalazł; obesłał nią obficie matkę i domowych. Między innemi darami dla Leonidy, niegdyś nauczyciela, pięćset cetnarów najwyborniejszego kadzidła, z takowem pismem: „Posyłam ci ten zbiór
mirry i kadzidła, abyś poprzestał być względem bogów oszczędnym“.
Gdy albowiem był jeszcze niemowlęciem, a w ofierze rzucał garściami w ogień kadzidło, rzekł mu wówczas Leonidas: „Jak zdobędziesz kraj, gdzie się rodzi kadzidło, rzucaj go obficie, ale teraz tych,
które masz, oszczędzaj“.
Jak szacował uczone dzieła, ztąd znać, iż gdy mu przyniesiono
nieskończonego szacunku skrzynkę, która się była znalazła w skarbach Daryusza, pytał się obecnych, coby sądzili być godnym, aby
w nią włożyć? Różne różnych były zdania, on rzekł: „Włożę
w nią Iliadę Homera“. Jakoż tak uczynił i w tem ją zamknięciu
miał zawsze przy sobie.
Ciąg statecznej pomyślności słał przed nim zwycięztwa z tąż
prędkością, z którą był nadbrzeżne Azyi kraje posiadł Egipt opanował, a upodobawszy sobie blizkie wniścia Nilowego w morze
miejsce, założył miasto i od imienia swego nazwał Aleksandryą.
Ta-to jest, która z czasem w liczbę pierwszych weszła i przez długi
przeciąg czasu będąc stolicą królów Egiptu, była oraz składem i źródłem handlu całego świata, póki jej dzikość ostatnich właścicielów
do ostatniego upadku i poniżenia, w którem ją teraz widzimy, nie przywiodła.
Pielgrzymowanie Aleksandra do wieszczbiarni Jowisza Ammona
w Libii nadarzyło mu dotąd nieznane synostwa Jowiszowego dostojeństwo. Tam gdy badał się o zabójców ojca swego, takową
uczynny bożek dał odpowiedź: „Nie bluźnij, Aleksandrze; synem
człowieka nie jesteś“. Jak się więc domyśleć można, hojnie i wieszczbiarnią i wieszczbiarzów udarowawszy, wrócił bożkiem do domu.
Różne są zdania o tym dziwacznym Aleksandra postępku; ta
najpodobniejsza zdaje się do wiary być przyczyna, iż chcąc wrazić
i w dzikie narody, które był ogarnął, postrach i uszanowanie, dla
nich się z Jowiszem spowinowacił i pokłon bozki oddawać sobie kazał. Nieraz albowiem w poufałem ze swojemi obcowaniu zwykł
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/11
Ta strona została przepisana.