niuszowi i wymógł na senacie, iż go nieprzyjacielem kraju ogłosiwszy, nakazali przeciw niemu wyprawę, stawiając na czele wojska świeżo obranych konsulów Hircyusza i Pansę.
Opuszczony prawie od wszystkich, w mocy umysłu swego znalazł wsparcie; jakby odrodzony nanowo, dał poznać w sposobie działania wielkość nieustraszonej odwagi. Wpośrod szczupłej garstki pozostałych żołnierzy swoich odnowił przykład dawnych owych pierwiastkowego Rzymu bohaterów, stał się wzorem wstrzemięźliwości i pracy. Łagodność i ludzkość ujmowała serca tych, którzy z nim byli, a wabiła innych ku jego wspomożeniu i wsparciu. Gdy się więc w obozie Lepida ukazał i mówić począł, lubo mu odgłosem trąb chciał przeszkodzić ku mówieniu Lepidus, nie pomogła ta wrzawa; sam widok Antoniusza tak wzruszył żołnierzy, iż porzuciwszy wodza przystali do niego; i byłby Lepidus życiem buntu tego przypłacił, gdyby go był nie wziął na swoję porękę i tym sposobem z oczywistego niebezpieczeństwa nie oswobodził.
Wzmógłszy się wojskiem Lepida i Munacyusza Planka przebył Alpy i wszedł w kraje włoskie na czele siedmnastu legij, zostawiwszy sześć innych na straż Gallii pod władzą Waryusza. Równie i ledwo nie przewyższające siły miał Oktawiusz, ale przenosząc własną wielkość nad dobro publiczne, zawiódł powzięte o sobie nadzieje i zawarł ono przymierze, które w nazwisku tryumwiratu zgubiło wolność i życie odjęło żarliwemu jej obrońcy Cyceronowi.
Gdy więc już Rzym posiedli tryumwirowie, zostawiwszy w nim Lepida, szli przeciw Brutusowi i Kassyuszowi; tam gdy podzielili
wojska swoje, w pierwszej bitwie Brutus Oktawiusza zwyciężył i przymusił do ucieczki. Kassyusz zwyciężony od Antoniusza własnemu się niewolnikowi zabić rozkazał; wkrótce potem i Brutus od Antoniusza i Oktawiusza pokonany, sam sobie życie odjął. Nie znajdował się, jak wieść niesie, w ostatniej tej bitwie Oktawiusz chorobą złożony i jeszcze do sił zupełnych nie przyszedłszy, do Rzymu powrócił. Antoniusz zostawszy w kraju, udał się do Grecyi i zwyczajnym sobie sposobem czas spoczynku oddał zbytkowi i rozkoszy.
Przebywając w Atenach, wielce się tam łaskawie obchodził z obywatelami i nie nakładając na nich tak, jak na inne kraje, uciążliwych podatków, czas trawił na próżnowaniu i zabawach. Niekiedy uczęszczał do szkół i przysłuchiwał się rozmowom i rozprawom najzawołańszych krasomówców i mędrców, w jakich zawsze obfitowały Ateny. Udał się potem do Azyi. Monarchowie, którzy się do niego
garnęli i na wzór domowników napełniali przedpokoje i przysionki jego, tłum podły wielbicielów, który go otaczał, wszystko to razem tak rozżarzyło skłonne do rozkoszy chęci jego, iż im granic nie zamierzając, wylał się na wielokrotne i ledwo do wiary podobne zbytki
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/115
Ta strona została przepisana.