Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/121

Ta strona została przepisana.

dzał się coraz bardziej w cnotliwych przedsięwzięciach. Poznawszy Platon chęć szczerą w młodym naówczas Dyonie, tem chętniej udzielał rad i nauk im więcej obiecywał sobie po takowym uczniu, który stanem znakomity, mógł wielce być zdatnym ojczyźnie swojej.
Z przyrodzenia miał umysł wspaniały i myśl wzniesioną; niechętnie więc cierpiał jarzmo, lubo spowinowaconego z sobą Dyonizyusza. Zagrzany rozmowami Platona gardzić począł rozkoszą, dostatkami i królewskiego dwora okazałością, a chcąc i samego Dyonizyusza na drogę prawą naprowadzić, wymógł na nim, iż Platona mówiącego słuchać będzie. Stanął na zawołanie przed królem Platon i w obszernej mowie powstawał przeciw jedynowładności i tyranom, dowodząc, iż nie mus i gwałtowność, lecz cnota prawdziwą szczęśliwość przynosi. Wyrazy Platona przekonały i wzruszyły słuchaczów, ale nie Dyonizyusza. Urażony zbyt szczerem prawdy wyobrażeniem, pytał go z gniewem, po co do Sycylii przybył? „Ażebym poczciwego człowieka znalazł“ — odpowiedział Platon. Z tego co mówisz — rzekł tyran — wnieść można, iż mniemasz, żeś go jeszcze nie znalazł.
Przytomni rozmowie bali się o Platona i wyprawili go z Sycylii, ale Dyonizyusz kazawszy do siebie przywołać Pollisa Spartańczyka, w którego towarzystwie miał płynąć, prosił, iżby go w drodze zabił, albo przynajmniej zaprzedał w niewolą. Jakoż twierdzą niektórzy, iż dał się nakłonić Pollis i Platon przedany był Eginetom, ale o tem dowodnej pewności nie masz.
Zbywszy się niemiłego gościa Dyonizyusz, lubo wiedział o ścisłej z nim przyjaźni Dyona, nie pokazywał, iżby go to obrażać mogło; równych więc, jak przedtem, doznawał dla siebie względów i był wysłanym w poselstwie do Kartaginy. Tam gdy według żądania Dyonizyuszowego to, co miał w poruczeniu, sprawił, tak sobie ujął serce tyrana, iż nad zwyczaj swój nie miał mu za złe, chociaż niekiedy i zbyt wolnie w przytomności jego mówić odważył się. Te zaś rozmowy najczęściej ściągały się do poprawy rządów i uszczęśliwienia poddanych, zbyt jarzmem uciśnionych.
Niezwykłą tyranom śmiercią, po długiem panowaniu, chorobą strawiony zakończył życie Dyonizyusz, a syn tegoż nazwiska nieprawie nabytej władzy zostawszy następcą, gdy radę zgromadził, zabrał głos Dvon; i kiedy inni starali się ujmować pochlebstwem młodego pana, on odrzuciwszy podłość, wręcz dał poznać istotne obowiązki jego. A że się obawiano najścia Kartagińców, upewnił, iż wysłany do Kartaginy potrafi wojnie zabieżeć, a jeśliby do niej przyszło, sam swoim kosztem pięćdziesiąt zbrojnych okrętów przystawi.
Zdziwiony takową umysłu wspaniałością Dyonizyusz z żywem uczuciem oświadczył wdzięczność; ale podła dworskich rzesza, prze-