wił się był do Włoch z okrętami swojemi. Dopomogła wielce takowa niebytność Dyonowi; śpieszył więc jak najprędzej do stolicy od
tyrana opuszczonej. Gdy się zbliżał do Agrygentu, dwieście tamtejszej jazdy złączyło się z nim, miasto Gela otworzyło bramy; i gdy
wieść o zbliżeniu jego przyszła do Syrakuzy; Tymokrat, który był siostrę Dyonizyusza a małżonkę niegdyś Dyona pojął, dał znać o tem
królowi, sam zaś wzmacniał mury miejskie i pilne miał na to baczenie, iżby przyjaciele Dyona nie wzbudzili ludu do buntu.
Przybliżał się tymczasem ku stolicy Dyon. Na hasło wolności łączyły się z nim ze wszystkich stron zbiegłe tłumy Sycylijczyków;
a gdy pod samo miasto podstąpił, ujrzał przybranych w szaty białe wychodzących naprzeciw siebie tamtejszych obywatelów, którzy go z radosnemi okrzyki wśród siebie wiedli; inni zaś rzucili się na przyjaciół Dyonizyusza i nieprawe jego domowniki, między któremi pierwszy Tymokrat uniósł życie wczesną ucieczką; a obiegając okolice, przybycie Dyona gdy wszędzie ogłosił, dopomógł jeszcze bardziej do
uskutecznienia zamysłu, gdyż się zewsząd do niego pospólstwo, uradowane nadzieją uwolnienia, kupiło.
Wszedłszy w miasto, ogłosić kazał, iż nie z innego powodu do ojczyzny powraca, jak żeby ją z jarzma tyranii oswobodził. Wstąpił zatem na wzniosłe miejsce, iżby od wszystkich tem snadniej był słyszany i potwierdzając ustnie, co wprzód był obwieścić przez woźnych rozkazał, wzbudził spółziomków, iżby statecznie trwali w przedsięwzięciu i wszystkiej na to dokładali usilności, iżby swobodę, którą
zyskali, nienaruszoną zostawili i podali w czasy potomne następcom swoim. Okrzyki powszechne obwieściły ich żądania, a wielbiąc wybawiciela swojego, mianowali go wraz z bratem jego Megaklem najwyższemi wodzami, nadając im zupełną władzę. Nie inaczej przyjąć
ją chciał Dyon tylko z tym dokładem, aby mu przydali dwudziestu towarzyszów zpośród siebie wybranych, a w tych liczbie znajdowało
się dziesięciu, którzy z kraju od Dyonizyusza wygnani, wraz z Dyonem do niego powrócili.
Jeszcze była w dzierżeniu tyrana twierdza Epipolis; zdobył ją Dyon i wypuściwszy na wolność zamkniętych w niej więźniów,
wzmocnił i ludem z sobą przybyłym ku straży osadził. Siódmego dnia przybył morzem Dyonizyusz i osiadł w zamku, który dotąd był w jego dzierżeniu; słał zatem posły do Dyona, chcąc go na swoję stronę skłonić; ale odpowiedź odebrał, iż jeżeli ma jakowe żądania, nie do niego, lecz do ludu udać się powinien. Uczynił
tak Dyonizyusz i oświadczył łatwość zmniejszenia podatków i uskutecznienia żądań, byle tylko przy władzy po ojcu na siebie spadłej zostać mu dopuścili. Ale ze wzgardą odrzucone były takowe żądania, a Dyon imieniem ludu kazał powiedzieć Dyonizyuszowi, iż nie wprzód
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/124
Ta strona została przepisana.