opanował, Brutus udał się do Licyi i obległ Ksant, gdzie się byli zbuntowani tamtejsi obywatele zawarli; tym, gdyby się byli dobrowolnie poddali przyrzekał łagodne obejście; zdjęci jednak rozpaczą zapalili miasto swoje i sami się miotając w wzniecony pożar, smutnym, a razem straszliwym zwycięzcom stali się widokiem. Zostawało jeszcze do zdobycia miasto Patara; obawiał się Brutus, żeby nie poszli mieszkańcy za przykładem ziomków swoich; dostawszy więc zbiegłe ztamtąd niewiasty, odesłał je do domów z przyrzeczeniem, iż się żadnej zemsty za bunt mieszkańcy obawiać nie mają, byle się dobrowolnie poddali. Zmiękczeni namową niewiast otworzyli bramy, a gdy doznali łaskawych względów, poszły za ich przykładem wszystkie inne Licyi osady, a Brutus przestając na lekkiej daninie, wkroczył w Jonią. Wydała się wówczas najbardziej dobroć serca jego, a razem i sprawiedliwość; zasłużeni albowiem sowitą
nadgrodę, przestępni należytą, ile możności jednak umiarkowaną, karę odnieśli. Między innemi znajdował się Teodotus; ten będąc
w radzie Ptolomeusza króla, podtenczas kiedy Pompejusz zwyciężony od Cezara do Egiptu się udał; gdy inni różne dawali zdania czyli go przyjąć, czy odrzucić? to być z największym użytkiem sądził, iżby go przyjąć, a potem z życia wyzuć. Stało się tak; a gdy wkrótce potem Cezar przybył i zamiast nagrody, zabójców Pompejusza ukarał, on, który się do tego czuł być przywódcą, znalazł sposób schronić się przed zemstą, która go czekała, i tułał się po różnych krajach; znalazł go w Jonii Brutus i śmiercią ukarał.
Gdy był w Sardach, stołecznem Lidyi mieście, przybył do niego Kassyusz, a że z różnych przyczyn zaszły były między niemi poróżnienia, wzajemnie wymawiali sobie przyczyny, z których pochodziły. Zamknąwszy się nakoniec, tak w spólnej umowie dali się uwieść
zapalczywości, iż lubo nie kazali nikomu do siebie wchodzić; słysząc domownicy głos ich wzniosły i żwawe mówienie, obawiali się, aby
takowa popędliwość złych skutków nie przyniosła Odważył się więc Fawoniusz, poufały niegdyś przyjaciel Katona, wniść do nich i lubo go zrazu źle przyjęli, przerwał jednakże rozmowę i ułagodzeni z sobą się rozeszli. W dalszem przebywaniu uśmierzyły się zupełnie te kłótnie, a odtąd w najściślejszem zostawali zjednoczeniu.
Kładzie w tem miejscu Plutarch wielokrotnie potem od innych pisarzów powtarzaną powieść, iż gdy raz w namiocie swoim bezsennie Brutus spoczywał, a lampa dogorywająca słabą wydawała jasność, postrzegł zbliżającą się ku sobie jakowąś postać; ta gdy przy łóżku stanęła, pytał się śmiało, czemby była? takową usłyszał odpowiedź: „Jestem geniuszem twoim i zobaczysz mnie jeszcze raz w Filippach“. Dodaje tenże pisarz, iż w nocy, poprzedzającej klęskę i śmierć jego, toż samo miał widzenie. Łatwowierny Plutarch czę-
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/132
Ta strona została przepisana.