żność perską posiadał, zachował dawną skromność i wstrzemięźliwość.
Nie z taką, jak przedtem, powolnością przyjmowane były od
zniewieściałych Macedonów Aleksandra upominania; obojętnemi
zrazu być się zdawali na to i zamiast wdzięczności szemrali na niego i narzekali między sobą; co gdy coraz się powiększało, a wieść o tem do niego doszła, rzekł: „Tak-to królom zwyczajnie za dobrodziejstwa płacą“.
Niewdzięczność, której doznawał, tem czulszą była jego sercu,
iż lubo w pierwszym gniewu zapale porywczy, wielce był przyjacielski i w dobrze czynieniu największą zakładał rozkożz. Miał jednak
rzadką królom pociechę w kilku doświadczonych przyjaciołach, którym nie dawał uczuć martwiącej zawsze miłość własną różnicy stanu. Umiał utrzymać powagę monarchy i otwartość uprzejmego towarzystwa, a to nie tylko z pierwszemi urzędnikami i wodzami, ale
ze wszystkiemi, z któremi kiedykolwiek obcować mu przyszło. Listy jego, które do wiadomości wieków naszych nie doszły, ale często
od dawnych są wspominane, zawierały w sobie liczne dowody ludzkości i względów jego; wchodził albowiem w szczególne sprawy
i okoliczności przyjaciół swoich i poufale z niemi przestając, jak prywatny człowiek czynił im przysługi.
Rozrządziwszy podbitemi krajami, szedł dalej za Daryuszem; ale
gdy był w drodze, dowiedział się, iż od Bessa, jednego z satrapów
zbuntowanych, pojmanym został. Nie przestał jednak pogoni ścigając Bessa. Niezmierne, ile przy wielkich upałach, ponosił trudy
w tej podróży. Razu jednego w czasie południowym gdy przy niedostatku wody omdlewał prawie z pragnienia, spotkał Macedończyka jednego, w szyszaku uczerpaną wodę niosącego. gdy go spytał
komu ją niósł? „Dla dzieci moich — odpowiedział — niosę, ale ci ją chętnie ofiaruję; mniejsza, iż one z pragnienia umrą, byłeś ty żył.“
Wziął zatem w rękę ów szyszak z wodą, a poglądając na równie
spragnionych towarzyszów, oddał ją nazad mówiąc: „Nie masz jej
dosyć dla nas wszystkich, a gdybym się ja sam tylko ochłodził, inniby tem bardziej cierpieli“. Na takie słowa jednostajnym głosem
krzyknęli wszyscy: „Wiedź nas, gdzie chcesz, już nam pragnienie
nic nie dokucza; pod takim królem, jak ty, więcej się być czujemy,
niż ludźmi“.
Sześćdziesiąt jednak tylko mogli z nim iść dalej, reszta znieść
dalszego trudu nie zdołała. Z temi więc doszedł obozu perskiego;
ale był opuszczony i stały otworem namioty niezmiernych bogactw
pełne; dalej ujrzał pieszo i na wozach niewiasty pozostałe, stare
i dzieci, którzy błąkali się po polach, szukając schronienia. Nie zastanawiając się jeszcze gdy coraz spieszniej uciekających ścigał,
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/15
Ta strona została przepisana.