Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/169

Ta strona została przepisana.

wysypać kazał. I powieść i widok zdobyczy sprawiły radość, a że — jak to się pospolicie w swobodnym urzędzie trafia — zazdrość jednych przeciw drugim podżega, przeciwni Annibalowi sprzeciwiali się temu, żeby mu słać nowe posiłki. Większość jednakże starownych o dobro kraju obywatelów przemogła, i natychmiast posłano jazdy Numidów 4000, czterdzieści słoniów do boju zgodnych i znaczne w pieniądzach zapomożenie. Za powrotem brata udał się do kraju Samuitów i tam, znaczną zyskawszy zdobycz, podstąpił pod Neapol, i lubo wyszłych przeciw sobie obywatelów poraził, miasta jednak dobrze opatrzonego zdobyć nie mógł. Szedł zatem do Kapui i tam, dobrowolnie przyjęty, czas zimowy przepędzić postanowił.
Dotąd w karności surowej trzymani, przyzwyczajeni do pracy i niewczasów Kartagińczykowie, rozkoszą zbyt wygodnego stanowiska, jak wieść powszechna niesie, zwyciężonemi zostali. Jakoż gdy na wiosnę wyszli w pole, a podstąpili pod Nolanów siedlisko, gdzie ich był Marcellus nowo wyznaczony konsul uprzedził; nie wiedząc o tem Annibal, a mniemając z pozoru, gdyż nikogo na murach nie było, iż to miasto łatwo posiędzie, pełen zaufania zbliżał się do bram; ale gdy się otworzyły nagle, a z nich przygotowani do boju Rzymianie wypadli, zmieszani niespodziewanem najściem Kartagińczycy, po słabym odporze, cofać się ku stanowiskom swoim musieli i w tym pierwszym przed zwycięzcami Rzymianami odwodzie Annibal 5000 swoich utracił. Szły ciągiem następne klęski namiestników jego, mianowicie Hannona, który, wiodąc świeżo przybyłe z Kartaginy posiłki, od Rzymian porażonym został. Nie nadał się szturm do miasta Kassylinu przypuszczony; gdy zaś przyszło do bitwy z Marcellem, byłby zupełnie zwyciężonym, gdyby byli wyprawieni na zasadzkę Rzymianie w czas nadeszli. Nagrodził jednak tę stratę przemysł Annibala, gdy znamienite ludnością i bogactwy miasto Tarent opanowawszy, tak umiał sobie ująć serca i umysły mieszkańców, iż ze wszystkich sprzymierzonych ci największą byli mu pomocą.
Następiło potem zwycięztwo nad Fulwiuszem tak znaczne, iż z 18000 Rzymian, które przywodził, ledwo 2000 ucieczką życie unieśli. Szedł zatem na uwolnienie Kapui od Rzymian oblężonej, a gdy z wielką stratą odpartym został, nie tracąc serca, udał się ku Rzymowi. Gdy wieść przyszła o jego zbliżaniu, zgromadził się natychmiast senat, i radzili niektórzy, aby wojsko od Kapui przywołać na pomoc własną; ale Fabiusz sprzeciwił się temu zdaniu, mieniąc to być upodleniem Rzymu, jakoby własnemu swojemu wsparciu nie dowierzał. „Nie śmiał — mówił on — po świeżem zwycięztwie ukazać się przed naszemi murami Annibal, teraz zwyciężonego nie inny powód nad rozpacz wiedzie; przypuśćmy go do siebie raczej,