wrotu, otworzą się ich oczy i jak ze snu obudzeni wzmogą się, a widząc nas w postaci zbiegów, wszystką ogromnością sił swoich na
nas uderzą. Niech więc odezwie się, kto wrócić pragnie; zatrzymanym nie będzie; ale gdy ja resztę ziemi pod moc Macedonów poddam, objawię wówczas, którzy z nich wśród dzieła takiego porzucili
Aleksandra“. Skoro to wyrzekł, krzyknęli wszyscy: „Wiedź nas na koniec świata“.
Pocieszony, iż mu się zamysł tak dobrze powiódł, resztę mniej
ochoczych zasilił nadzieją i odtąd chcąc się przypodobać nowym
poddanym, począł bardziej jeszcze niż przedtem tak w ubiorze, jako
i sposobie życia stosować się do ich zwyczajów. Najwięcej pozyskał sobie tem ich miłość, gdy przybrał z narodu Persów za małżonkę Roksanę, której wdziękiem i przymiotami zniewolony został. Że
zaś z najpoufalszych domowników Efestyon równie z nim sposób życia Medów i Persów przyjął, Krater zaś ściśle się dawnych obyczajów trzymał; w zdarzających się okolicznościach pierwszego z nich
do nowych poddanych, drugiego do Macedonów i innych Greków używać począł.
Dotąd czyny Aleksandra były nienaganne i oprócz zbytniego ku
wojnie zapału i ambicyi, którą uprzedzenie miłością sławy nazywa,
znamienite dawał przykłady skromności, wstrzemięźliwości i wszystkich prawego rządcy przymiotów; ale zbytek szczęścia zawsze niebezpieczny i cnocie jego stał się szkodliwym.
Ślepa zapalczywość uczyniła go lekkowiernym; dowierzając
przytem zjadliwym udaniom, Pilotę, syna Parmenionowego, na śmierć
skazał, nie dawszy mu sposobności do usprawiedliwienia się; a jakby jeszcze tym okrutnym postępkiem nie nasycił zemsty swojej, samego Parmeniona, najzasłużeńszego z wodzów, zdradliwie ze świata
zgładzić kazał. Wkrótce potem wśród uczty rozgrzany zbytecznym
trunkiem, Klita, który go pod Granikiem przy życiu zachował, własną ręką zabił. Prawda, iż wytrzeźwiawszy rzewno występek opłakiwał, ale już był zdziałany i pijaństwo, którego nie zaniechał, było
przyczyną śmierci jednego z najwaleczniejszych Macedonów.
Znajdował się na dworze Aleksandra, między zgrają wielu mędrców, godzien tego nazwiska Kalistenes. Ten brzydząc się pochlebstwem chwalił chwalebne dzieła jego, ale złych usprawiedliwiać
a dopieroż wielbić nie umiał. Gdy zaś do tego stopnia podłość
uwielbiaczów przyszła, iż zmówiwszy się na to, przy zaczętej zdrowia jego kolei, każdy go jak boga uczcił i tym sposobem ucałowanie
zyskał; pił wprawdzie, jak inni za zdrowie Aleksandra Kalisten,
ale na kolana nie padłszy, szedł odbierać pocałowanie. Okrzyknęli
stołownicy, iżby odmówił; umknął twarz Aleksander, a Kalisten
bynajmniej niezmieszany wrócił na swoje miejsce mówiąc: „toć
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/17
Ta strona została przepisana.