przeciwnika Annibal, gdy przybył na pobojowisko, zdjął z palca jego pierścień, a w kosztowne szaty przybrane ciało z okazałością zwykłym naówczas obrządkiem spalić kazał; popioły zaś w srebrnej puszce zawarte, okryte złotym wieńcem, synowi odesłał.
Lubo wielokrotny zwycięzca Rzymian, czuł to jednak Annibal iż bez znacznego od swoich wsparcia utrzymać się dłużej w nieprzyjacielskim kraju rzecz była niepodobna. Wymógł więc w Kartaginie, iż pozostałemu w Hiszpanii bratu jego Azdrubalowi dozwolono
iść do Wioch tamtejszemu wojsku na pomoc. Ruszył ten natychmiast ze znacznem wojskiem i, gdy się zbliżał ku włoskim krajom, lubo
niemałą przeciw niemu liczbę zbrojnych wysłali Rzymianie, nie dosyć się to jeszcze zdawało na odparcie konsulom przeciw Annibalowi wysłanym. Tajemnie się więc z obozu wybrał jeden z nich Neron i, zaszedłszy niespodziewającemu się Azdrubalowi drogę, gdy się złączył z odpór dającemu a przyszło do bitwy, pamiętne odniósł
zwycięztwo, i sam wódz nieprzyjacielski na placu poległ; 4000 jeńców odzyskali wówczas Rzymianie, a co największym było zyskiem,
ostatnią Annibalowi odjęli nadzieję. Pomimo jednak tak wielką stratę znalazł on w umyśle swoim wsparcie i, gdy mniemali Rzymianie, iż go albo ostatecznie znękają, albo do wyjścia z Włoch przymuszą, tak mocny dawał odpór, iż nie śmiejąc go wstępnym bojem zaczepiać, niewczasy i głodem pokonać chcieli.
Przez lat dwa utrzymywał się jeszcze i byłby dłużej dokuczał zblizka Rzymianom, gdyby mimo sprzeciwienia się Pabiusza, nie byli wysłali z wojskiem do Afryki Scypiona, syna owego, którego był Annibal nad Tycynem pokonał. Zatrwożyła śmiała wyprawa Kartagińczyków; pomnożyła się bojaźń, gdy, twierdze nadbrzeżne
zdobywszy, coraz się Scypion ku samej stolicy zbliżał, a gdy wieść doszła, iż złączonego z ich wojskami Syfaksa, króla Numidów, zwyciężył; naówczas, nie już o dalekich wyprawach, ale o własnem bezpieczeństwie myśląc, rozkazali Annibalowi, aby, porzuciwszy Włochy, przybywał na obronę ojczyzny.
Zasiedziałemu zwycięzko od lat szesnastu nieznośne było to zdarzenie, zwłaszcza iż jeszcze nie rozpaczał o pokonaniu Rzymian
w ich własnym kraju. Gdy więc wybierać się przyszło, rzekł do przytomnych: Od dawnego czasu mnie z miejsca zwycięztw moich nieczuli na własne dobro współziomkowie odrywają, nie dając mi takiej, jakąby dać należało, pomocy. Nie Rzymianie, którzy mnie pokonać nie zdołali; ale właśni obywatele przez zazdrość, zawziętość i nieczułość swoję otrzymują nade mną zwycięztwo“. Wsiadł
zatem na okręty, a na wieczną wyprawy swojej przynajmniej pamiątkę, w przybytku Junony opis dzieł swoich wyryty na marmurze zostawił.
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/171
Ta strona została przepisana.