żąc kłami a postrzegłszy w panu rannym tkwiące pociski i bojąc się,
aby nie spadł, kląkł dobrowolnie, aby zszedł z niego, na co patrzali
wszyscy z zadumieniem; i wówczas groty z ran jego wydobywał
“W tym stanie na pół żywego dostali nakoniec Macedończycy i gdy
przywiedli do Aleksandra, a on się pytał: „Jak chce, aby się z nim
obszedł?“ „Tak jak z monarchą“, odpowiedział Porus. „I niczego więcej nie żądasz?“ mówił Aleksander. „Nic — odpowiedział Porus — wszystko się w tem, com raz rzekł, zamyka“. Wspaniałością odpowiedzi wzruszony zwycięzca, nietylko życie, wolność i królestwo zwyciężonemu dał, ale żądał oraz przyjaźni jego i na rękojmię
naddał mu tyle państw nowych, ile dawniej własnych posiadał.
Pod obowiązkiem lennictwa, nic sobie nie zachowując, nadawał przyjaciołom i domownikom zawojowane państwa i jednego
z nich nazwiskiem Filipa możniejszym, niż był Porus, monarchą
uczynił.
Ustawiczne prace znużyły nakoniec wojsko Aleksandrowe, przykrzyć się im zaczęła włóczęga; i gdy przyszło rzekę Ganges przebywać, na której brzegach niezliczone, jak wieść niosła, Gangarytów
i Prazyanów czekały na nich wojska, oparły się woli Aleksandrowej,
jednostajnemi głosy żądając powrotu. Pierwsze to było jawne
sprzeciwienie się rozkazom jego i niezmiernie go obeszło. Zamknął
się więc w namiocie swoim pełen żalu i rozpaczy, na to najbardziej
ubolewając, iż zwrot takowy zniszczy sławę wszystkich zwycięztw
dotąd otrzymanych i poda go w ohydę całemu światu, gdy powracając nie dokonawszy tak chwalebnie zaczętego dzieła, uzna się być
zwyciężonym od nieznanych dotąd narodów, ten który Persy, Medy i Greki nawet pokonał.
Próżne były z początku namowy przyjaciół i domowników, ale
gdy sami żołnierze z płaczem żądali, aby raczył mieć wzgląd na pokorne ich prośby, dal się ująć sprawiedliwym żądaniom i nie przebywając rzeki, udał się ku morzu, ale i w tej podróży wiele miast
i krain zdobył. Z tych gdy szturm do jednego przypuścił i pierwszy po drabinie na mury wszedł, a nieprzyjaciele zebrawszy się
z drugiej strony, ze wszystkich stron puszczali na niego strzały, niepomiarkowanym uwiedziony zapałem skoczył z muru i wpadł wpośród broniących. Chrzęst błyszczącej jego zbroi, widok śmiałości
nadludzkiej przestraszył owe rzesze i odskoczyli zarazem; ale widząc, iż trzech tylko miał z sobą towarzyszów, natarli na niego
i kilkokrotnie w mężnym odporze ranionym został. Ostatni pocisk
przeszył puklerz i zbroję; gdy w piersiach utkwił, padł na ziemię
Aleksander; zasłonili go w tym razie Limneus, który na placu poległ i Peucestas; ten lubo ranny, bronił go jeszcze, a naówczas przyszedł do siebie Aleksander i podniósłszy się z ziemi zabił tego, któ-
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/20
Ta strona została przepisana.