uśmierzenia żalu po świeżej stracie, czyli chcąc wybić z myśli fatalne wieszczbiarstwo, udał się do ustawicznych biesiad, z których zbytku wpadł w śmiertelną niemoc. Gdy go pytano, kogoby chciał mieć następcą? — rzekł: Najgodniejszego. Na drugie pytanie, kiedy sobie bozką cześć oddawać każe? „Wtenczas — odpowiedział — gdy będziecie szczęśliwemi“. Żył lat trzydzieści dwa, miesięcy ośm; panował lat dwanaście.
Pierwiastki życia Cezara nie oznaczały sprzyjającego mu losu.
Spowinowacony z Maryuszem ledwo uszedł zapalczywości mściwego
Sylli, to mu zaś służyło do ocalenia, iż wzgardził ów dyktator zbyt
słabym nieprzyjacielem. Chciał go jednak przymusić do opuszczenia żony, która córką Cynny była, że zaś tego dokazać nie mógł,
posag jej sobie przywłaszczył. Przedsięwziął go nakoniec zabić;
a gdy odradzali mu postępek takowy przyjaciele, rzekł owe pamiętne wieszczym prawie duchem słowa: „Ja w tym młodzieńcu niejednego Maryusza widzę“.
Lubo wiec ocalony, nie dowierzając jednak uśmierzonej na czas
zapalczywości Sylli, ustąpił z Rzymu, krył się w okolicach; z trudnością atoli śmierci uszedł. Gdy bowiem Sylla przeciwnych sobie
ścigał i w schronieniach pokątnych szukać siepaczom swoim rozkazał, wyszpiegowany ledwo się z ich rąk dwoma talentami wykupił.
Wsiadłszy więc pokryjomu na okręt, udał się do Azyi i tam przez
czas niejaki na dworze Nikomeda, króla Bitynii, przemieszkiwał.
Powracając wpadł w ręce morskich zbójców, a gdy ci na okup jego
dwudziestu talentów chcieli, śmiejąc się z nich pięćdziesiąt im obiecał i zaraz posłał ludzi swoich, ażeby mu te pieniądze zebrali, a tymczasem wśród nich przebywając tak ich powagą swoją ujął, iż na
wzór domowników wszelkie mu czynili wysługi; on zaś w takowej
trzymał ich karności i posłuszeństwie, iż wszystkie rozkazy jego,
jakby był przełożonym nad niemi, wykonywali.
Trzydzieści ośm dni strawił w towarzystwie oswojonych przytomnością swoją zbójców, a znalazłszy u nich zupełną powolność, używał ich do usług i zabaw, czyniąc z niemi rozmaite igrzyska, w których zawsze jakby przeczuwał przyszłą wielkość swoję, nieprzerwanie pierwszeństwo, jak wódz i pan, nad niemi trzymał. Śmiał ich
nawet karać, gdy mu w czem nie dogodzili i odgrażał się na nich.
Jakoż skoro się wykupił, uzbroił własnym kosztem okrętów kilka
i wyprawiwszy się z niemi, tak ich zszedł, iż pieniądze własne odzyskał; zdobycz, którą zkądinąd mieli, zabrał i tych, których w niewolą dostał, dotrzymując dawniej danego słowa, śmiercią ukarał.