niegdyś dzielnicy państw Walentynianowych posiadaczem. Zostawał Teodozyusz do pokonania: mieniąc więc, iż mu równie z nim szczęście posłuży, oczekiwał chełpliwie, rychło mu go wraz z Walentynianem w więzach przywiodą. Gdy się jednak dowiedział, iż się nań przygotował, przełożył nad wojskiem brata swojego Marcellina, a z nim Andragata najznamienitszego z wodzów, którzy mu w tej wyprawie towarzyszyli.
Mimo największe staranie nie mógł zebrać tyle wojska Teodozyusz, iżby zrównał mocy Maksyma; ten dwa osobne stawił, a każde z nich przewyższało w liczbie te, które wspołem z Walentynianem ku tej wyprawie ściągnął; ale dzielność i przemysł wodza, a nadewszystko sprawiedliwość słusznej zemsty nad zaczepnikiem, dobrą dawały otuchę. Pierwszy krok błędny Maksyma zwiększył ją: mniemając, iż Walentynian puści się do Włoch morzem, przeciw niemu okręty zgromadził i dał w rząd Andragatowi, któremu był zlecił pilnować przeprawy Alp. Ogołocone z takowego wodza wojsko nie wstrzymało Teodozyusza i ustąpić musiało, a ten gdy wszedł w równiny Pannonii, pierwsze wojsko wstępnym bojem pokonał, wielka część uciekających w rzece Sawie pogrążona została. Trzeciego dnia zaszedł mu drogę Marcellin, ale po żwawym odporze zwyciężonym został; a Teodozyusz zwycięzca, gdy z jak największym pośpiechem zbliżał się ku Akwilei, Maksym lubo jeszcze miał wojska dostatkiem, nie śmiejąc stanąć na czele jego, zamkął się w mieście. Tam gdy stanął przedniej straży Teodozyusza wódz Arbogast, natychmiast lud mu bramy miasta otworzył i z wesołemi okrzykami wiódł do Maksyma. Ten bynajmniej nie spodziewając się takowego najścia, właśnie wówczas pieniądze reszcie pozostałej żołnierzy przy sobie rozdawał; rozpierzchli się widząc zbliżającego się Arbogasta, który bezbronnego Maksyma pojmał i wieść rozkazał do obozu, gdzie się Teodozyusz znajdował.
Stawionemu przed sobą wymawiał zabójstwo Gracyana, powstanie przeciw Walentynianowi, wojnę domową, której stał się przy czyną. Wywiedli go zatem z okopów żołnierze, i śmiercią ukarany został. Przez lat pięć posiadał on gwałtownie przywłaszczoną najwyższą godność. Andragat, najznakomitszy z jego wodzów, dowiedziawszy się o śmierci Maksyma, dobrowolną śmiercią, skoczywszy w morze, życia dokonał. Nie uwiódł się szczęściem zwycięztwa Teodozyusz, ani z niego korzystać chciał. Wszystko, co tylko posiadał Maksym, Walentynianowi oddał, sobie tylko pochlebniejszą jeszcze nad sławę sposobność dobrze czynienia zostawując. Jakoż pozostałej matce i dzieciom Maksyma dostateczne do utrzymania się przyzwoitego dochody wyznaczył, wszystkim, którzy byli za nim poszli, nie tylko karę darował, ale ich przy własnościach
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/241
Ta strona została przepisana.