Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/262

Ta strona została przepisana.

gło, strony do ugody, a tak oszczędzili krajowi klęsk i szkód, które wojna za sobą wiedzie.
Przybyli do Rzymu dla rozpoznania krzywd i uciążliwości, które ponosili tamtejsi obywatele i cały kraj okoliczny, a za powrotem przełożyli je Dezyderyuszowi. On jednak nic się ująć ich przełożeniom nie dał, ale łącząc z odmówieniem przegróżki, oświadczył, iż jeżeli ma przyjść do wojny, ani się zastraszy, ani odstąpi od tego, co raz przedsięwziął. Lubo obrażony dumną odpowiedzią, słał powtórnie do Dezyderyusza posły Karol, przekładając mu niesprawiedliwość działań jego i obowiązek swój, iż nadania Kościołowi ojcowskie utrzymywał i Rzymiany miał w swojej pieczy. Ale gdy i ten krok zmiękczyć króla Longobardów i przywieść do kroków łagodniejszych nie zdołał, ruszył ze stanowisk napogotowiu będące wojska swoje i zbliżył się ku Alpom.
Przeczuwał Dezyderyusz to, co się nieomylnie stać miało, i tak cieśniny i przejścia gór wzmocnił i osadził, iż Karol widząc wielką ciężkość, a prawie niepodobieństwo przejścia, trzecie jeszcze wysłał poselstwo, ponawiając toż samo, co w poprzedzających przekładał. Ale krok ten mocniej jeszcze utwierdził w uporze króla Longobardów, mniemał albowiem, iż z bojaźni rozpoczęcia wojny pochodził. Mimo więc wstręt Karola, a tem większy starszyzny, szło wojsko niechętnie ku Alpom i byłoby zatrzymane i pewnie odparte, gdyby tejże nocy jakiś nagły postrach nie padł na Longobardów, tak zaś był gwałtowny, iż wielu z nich porzucili stanowiska. Nie mogąc ich wstrzymać, Dezyderyusz wraz z synem Adalgizyuszem opuścić góry z jak największym pośpiechem musieli i sam zamknął się w Pawii stolicy państwa, syn zaś jego w Weronie, gdzie znajdowała się wdowa Karlomana z dziećmi swojemi.
Z niewypowiedzianem zadziwieniem zastali Francuzi nazajutrz wolne przejścia, o których zdobyciu zwątpili byli zupełnie. Upewniwszy się dostatecznie o ucieczce Longobardów, gdyż zrazu mniemali, iż w takowem cofnieniu mógł być jakowy podstęp; wyprawili w pogoń za uciekającemi przednie straże, sami zaś bez najmniejszej przeszkody, owe miejsca okropne i przepaściste przebywszy, nie znajdując i w płaszczyźnie odporu, rozłożyli się obozem pod Pawią.
Lubo to miasto obszerne i ludne było, miało jednak żywność dostateczną i liczne wojsko ku obronie; przytomność monarchy dodawała serca poddanym, zwłaszcza gdy szło o całość kraju, sławę narodu i własne życie. Znaleźli oblężeńcy mężny odpór, częste zaś wycieczki nie dawały im czasu do odpoczynku.
Widząc takową zwłokę Karol i że miasta gwałtownym szturmem dostać rzecz była prawie niepodobna, zostawił większą część wojska pod niem ku oblężeniu, sam zaś z resztą udał się do okolic; w krót-