czytał. A tymczasem Cezar ze stronnikami swojemi rządził Rzymem. Odzywał się niekiedy żarliwy Katon, ale niepowściągniony
roztropnością i miarą, zamiast leczenia ciosów, jątrzył je i przyśpieszał złe, którego się coraz bardziej obawiano. Ztąd o nim owa powieść Cycerona, iż zamiast usłużenia szkodził, gdy tak działał w zepsutym Rzymie, jakby się w Platonowej rzeczypospolitej znajdował.
Przy końcu urzędowania zyskał rządy Gallii na lat pięć z jedynowładną prawie władzą. Największą to było Cezara zakałą, iż Klodyusza, gwałtownika i własnej żony zwódcę, trybunem gminnym
uczyniwszy, dał zbrodni bezkarność. Równie i po wyszłym konsulacie uczynił niemałą sławie swojej krzywdę, przyczyniając się do
wygnania Cycerona.
Rozległe Gallii krainy, pełne wówczas zdziczałych osad, obszerne
otworzyły pole zwycięztwom Juliusza. Tam się dopiero wydała
biegłość, sprawność, umiejętność, zgoła wszystkie w najwyższym
stopniu wojownika przymioty. Przeszedł dziełmi poprzedników i sam
Pompejusz lubo dotąd w najwyższym szacunku zostający, musiał mu
ustąpić pierwszeństwa. Opisał dostatecznie w przedziwnem dziele
wszystkie wówczas sprawy swoje. W krótkości się więc namienią: to zaś treść onych w sobie zawiera, iż w przeciągu lat dziesięciu, ośmiuset miast dostał, trzysta rozmaitych narodów pokonał,
milion ludzi zgładził ze świata, a drugi w niewolą zabrał. Dziwi
się umysł, lecz zraża czułość na takie gwałty, bezprawia i okrucieństwa.
To prawie ledwo podobna rzecz do wiary, iż tyle prac podjąć
mógł z niewymowną sprawnością, będąc z przyrodzenia mdłym
i wielu chorobom podległym. Ale co innym być zwykło szkodą
i uszczerbkiem, jemu stawało się lekarstwem i orzeźwieniem,
a wstrzemięźliwość, którą w pokarmie i trunkach zachował statecznie, strzegła go od sroższych przypadków i chorób, którym za najmniejszą w sposobie życia odmianą mógłby był popaść. Spoczynek jego był z innych miar pracą; czyli albowiem nieść się kazał
w lektyce, czyli siedział w powozie, miał koło siebie jednego z sekretarzy, któremu to, co pisać przypadało, dyktował, a w spoczynkach noclegów lub popasów, co zbywało od spraw publicznych czasu, trawił go w uczonych rozmowach z przyjaciółmi i domownikami biegłemi w naukach, takiemi albowiem pospolicie otoczony
bywał.
Lubo dla dogodzenia zamysłom swoim, gdy tego potrzeba było,
czynił niezmierne wydatki i zbytki; sam z nich tak mało korzystał,
iż przestawał na rzeczach najprostszych ku wyżywieniu i nie wyciągał tego po tych, którzy go przyjmowali, iżby się sadzili na biesiady
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/28
Ta strona została przepisana.