wolić, przecież wolność obrania zostawił; a z temi, którzy dobrowolnie do pracy poszli, wszedł w zmowę i grosz dzienny przyobiecał.
Zawołani robotnicy o trzeciej, o szóstej, o dziewiątej, o jedenastej godzinie, robili do zmierzchu; i dopiero gdy ich trwałych w pracy gospodarz zobaczył, rzekł sprawcy swojemu: zawołaj i oddaj im zapłatę. Słodki jest grosz zarobiony, tym osobliwie, którzy wiernie, trwale i długo pracowali; ale niewysławiona dobroć gospodarza, który mogąc mniej robiącym ująć zapłaty, przecież kontentował się ich dobrą wolą i tak zapłacił temu, co przyszedł o trzeciej, jak temu, co o jedenastej. Ale cóż był za skutek tej szczodrobliwości? Taki, jakiego się zwyczajnie od ludzi spodziewać należy, niewdzięczność.
Widząc ci, co robili od trzeciej, że tym, co robili od szóstej, równie przecie z niemi płacą; widząc ci, co od szóstej, że i tym, co od dziewiątej robili, równa nadgroda; widząc dziewiątnicy, że i najpóźniejszym jednaki podział, zaczęli mruczeć a wziąwszy, szemrali.
O co były te szemrania? zkąd zaś poszły? to nam wiedzieć należy. Zaprzątnieni ci robotnicy zbyt dobrą o sobie, a tem samem i pracy swojej opinią, gniewali się o to, iż w równi z drugiemi, mniej pracującemi, pomieszczeni zostali. Szemrali więc na gospodarza, jako gdyby albo nie wzięli, albo przynajmniej nie tyle, ile im się należało.
Kto się sam ceni, drożej się kładzie, niż wart. Miłość własna powiększa w oczach naszych to, co mieć możemy dobrego w sobie; to, co mamy złe, tai, albo tak wycieńcza, iż rzadki jest taki, któryby się, jeżeli nie doskonałym, przynajmniej blizkim doskonałości nie osądził.
Zgromił gospodarz buntowne robotniki; ale i w tem zgromieniu dał naukę, jak to i karać łaskawie można. Mógł dotkliwemi słowy zmartwić; mógł zapłaty, jeżeli nie odmówić, przynajmniej odwlec grosz za robotę; dał go. Mógł nie wchodzić w niejakie z krnąbrnemi posługaczami usprawiedliwienie; przecież, ażeby i sprawiedliwość postępku swojego ukazał i szemrzących z błędu wyprowadził, rzekł z nich jednemu: „Przyjacielu! nie czynię ci krzywdy, azaś się ze mną za grosz nie zmówił? weźmij co twego, a idź“.
Do nas to powiedziano, chrześcijanie! równie krnąbrnych, równie złych robotników. Powołani do pańskiej winnicy, bez żadnych poprzedzających zasług, bez żadnej zalety, do pracy leniwi, a do grusza skrzętni; darmo prawie bierzemy zapłatę, a dostawszy grosza, mruczymy. Do nas więc powiedziano „weźmij co twego, a idź“. Idź, nie żebyś grosz przemarnował, ale żebyś się do dalszej roboty zachęcił; idź, żebyś tem lepiej odpocząwszy pracował; idź, żebyś i z roboty i z grosza zarobionego zyskał; idź a milcz; albo jeżeli usta otworzysz, otwieraj je na uwielbienie dawcy, który złą robotę, do-
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/347
Ta strona została przepisana.