niem bawię. Ale to są miniaturki względem Wpanowych jeleniów, niedźwiedziów, rynocerosów i jednorożców.
Podróż do Berlina, jeszcze nie zupełnie determinowana, a choćbym i jechał, nie więcej nad niedziel kilka zabawię, ale wprzód o wszystkiem dostatecznie Wpana uwiadomię“.
Dnia 5 listopada, powiada: „Co też Wpaństwo będziecie sądzić o Heilsbergu, kiedy od W. księcia moskiewskiego odbieram rekwizycyą, żebym mu plantę domu i ogrodów moich przysłał. Proszę to powiedzieć panu wojewodzie bełzkiemu i panu chorążemu nadwornemu, dwom najgłówniejszym w tamtych stronach rywalom moim. Notabene w ogrodnictwie, bo co do pieniędzy, ja znam, jaki się respekt ode mnie JWMpanom dobr. należy.
Powróciłem dnia onegdajszego z Królewca i widziałem księcia praskiego powracającego z Petersburga, na nogę trochę jeszcze narzeka, a w Petersburgu przez dni dziesięć kawęczał. Jest to skutek szwanku z konia, który go uderzył. Przyjęty był mile i traktowany. Wziął ordery św. Andrzeja i Aleksandra Newskiego, bogato dyamentami obsadzone i przy jednym pugilaresik maleńki szacowany trzydzieści tysięcy rublów, szubę mamurków niezwyczajnej piękności i kożuch soboli. Dwa dni bawił w Królewcu, trzeciego wyjechał rano do Szlobittów do grafa Dohna, gdzie nocował. Dnia jutrzejszego ma stanąć w Potsdamie, bo taka była królewska determinacya.“
Z familii (choć dalszej) przybyć miał młody Fredro, którym biskup chciał się opiekować. O nim pisze (14 listop.): „Jeżeli ma więcej jak dwanaście lat, trzeba go po francuzku przebrać, gdyż Wpan wiesz, że tu ani krawców ani szewców polskich nie mamy. Była jeszcze ostatnia relikwia ów Gawłowski kulawy w Heilsbergu po nieboszczyku biskupie Szembeku, ale dla starości już robić nie może.“
Podróż do Berlina, z obowiązku, ciągle była w programie i pobyt tam do marca. Nie był jednak książę pewnym wyjazdu i w razie pozostania w Heilsbergu, zapraszał brata z rodziną do siebie: „Wieści straszące o nowych jakichś podziałach i tu się pospolicie dają słyszeć, ale gdy z źródła rzeczy dochodzić się chce, nie można wynaleźć ani z jakich przyczyn miałoby się to stać, albo przynajmniej, jakieby do tego były podobieństwa; może co wśród gabinetów wre, ale takowe negocyacye po większej części nie dochodzą do publicznej wiadomości. Prawda że i w 72 nie wierzyliśmy a przecież się stało. Jednakże większe były aparencye, niż są teraz. Cokolwiekbądź trzeba się na wszystko zawczasu gotować i ztwierdzać. Wiek ten jest pełen epochów i niespodziewanych i nieprzewidzianych. My już nie mamy się czego obawiać, bo co się miało z nami stać, stało.“
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/404
Ta strona została przepisana.