W tym samym liście tak poważnym stoi przypisek: „Posłałem jejmości przeszłej poczty nasienie poziomek. Jużem je w garczkach niektóre posiał i potem co miesiąc aż do marca po trochu siać będę.“
Wyjazd do Berlina został nakoniec postanowiony na dzień 15 grudnia. Donosząc o tem d. 6 t. m. mówi: „Jak tam długo zabawię, dostatecznie determinować nie mogę, mam jednak nadzieję, że w marcu powrócę i będę święta odprawiał w Heilsbergu.“
Nowiny polityczne były pokojowe, w Berlinie obiecywał sobie książę nowe zdobycze dla ogrodu, nasion, kwiatów i drzewek. Niezmiernie go one zajmowały, gdyż nie było listu, bez wspomnienia co się posiało, sprowadziło, co kwitło i zbierało.
Drugiem lubownictwem biskupa były zbiory jego rycin, a szczególniej portretów familijnych i ludzi w kraju wsławionych. Już na wyjezdnem do Berlina przypominał bratu (15 grud.) z Frauenburga, aby mu kazał zrysować w Dubiecku portrety ojca i matki, Stanisława Siecińskiego bisk. przemyskiego, Jelca suffr. kijowskiego, Jelca jenerała, jego brata, nieboszczki wojewodzinej mścisławskiej, Ant. Cetnera star. korytnickiego, ojca wojewody (malowany przez Marteau). Z kościoła parafialnego w Krakowcu okrągły portret Cetnera kasztel, bracł. od karmelitów w Przemyślu z zakrystyi Marcina Krasickiego, wojewody podolskiego i żony jego Barbary, z Jarosławia od św. Jana księżnej Ostrogskiej babki Kostajny (sic) wojewodzinej sandomirskiej i inne Ostrogskich, Chodkiewiczów, Kostków, z korytarzów klasztornych.
Oprócz tego prosił, aby mu poszukiwano po domach wizerunków ludzi znacznych i rysowano je, lub przemalowywano do kolekcyi „która z wielu różnych miejsc przysyłanemi portretami coraz się powiększała i czyniła szacowną“.
W przypisku do listu: „U nas tu wieść coraz mocniej grucha o śmierci cesarzowej, u Wpanów nową postać rzeczy zapewne utworzy, daj tylko Boże, ażeby wszystko było na lepsze i kraju i obywatelów, a najbardziej, żebyśmy się cieszyli pokojem“.
Kanonik Kalnassy, sekretarz księcia, właśnie był powrócił z Warszawy i, między innemi, dary przywiózł od księcia Stanisława Poniatowskiego „cybuch nad cybuchami, baszowski“.
Powinszowanie Nowego Boku opóźniło się z przyczyny mojej podróży, którąm bez przykrości odprawił. Wiślany jednak przewóz był trochę niebezpieczny, ile że o kilkaset kroków ode mnie załamali się żydzi na lodzie z towarami. Ja to widząc, pomyślałem sobie, jak to czasem i dobrze nie być nadto obciążonym, i zacząłem tembardziej czcić Dyogenesa.