JMści powiadam, że taż pani Anna w samych tylko kwiatach, granatach teraz chodzi, a co gorsza zaczyna brakować między pięknemi i piękniejszemi.
Rudzka podobno i Dobrowolska będą nosić odrzutki.
O nowinach nic nie piszę, bo tu nas cicho, boją się nas wszyscy, wszyscy nas proszą, bo pieniędzy nie mają, a jak mój Żyd Hirsz powiada, są Dałes Szejne Purec, nisz tu geld.
Mościa dobrodziejko. Nie więcej, tylko trzy tysiące cebulek z Londynu, Amsterdamu, Harleem, Sardaam, Bamburga, Berlina, już są w drodze. Nasion korcami, drzew bez liku.“
Pisząca do rodziny pani Anna, o której biskup wspomina, w liście dołożyła, że książę dzieci nie lubił. Przeczytał to on i do tegoż jej listu, dopisuje „Cackać się z niemi nie jest według mnie rzecz najpożądańsza, ale pogłaskać, pochwalić, dać cukierek, albo owoc, to bardzo rzecz miła. Nie przestraszaj-że mną swoje dzieci. Żeby mi się raz wraz naprzykrzały, toby mnie znudziło, ale i wczasie i po troszę, miło na krew swoję patrzeć.“
Jak to tam swobodnie i wesoło schodził czas na zamczysku w Heilsbergu, świadczy list tej samej pani Anny, „osiemnastego września już do stołu podawano winogrona, a propos tego raz Hatyński (kan. war.) zjadłszy swój kawałek, przypatrywał się bardzo jednej jagódce, która się na talerzu była została. Na końcu tentacya go tak ruszyła, że ją wziął. Książę to uważał i gdy już do ust kładł, powiedział mu: guesto si chiama un contentino. Tak jakoś to śmiesznie powiedział, a znasz Hatyńskiego i jego minę, żem dwa dni z tego zdarzenia się śmiała.“
Stół w Heilsbergu był bardzo, jeśli nie wykwintny, to pilno dozierany. I w Podstolim Krasicki zalecał posilne i zdrowe jadło, a nie zbyteczne. W tym czasie właśnie Müller, dawny kuchmistrz, wyjechał, potrzebowano zastępcy. „Jakubowski kucharz, pisze biskup, po odjeździe Müllera, tak się popisuje, iż we dwójnasób lepiej i smaczniej jemy niż przedtem. Niechże ten kucharz, co z Warszawy przyjedzie, nie uczyni wstydu tym, co go wybiorą, polskie potrawy żeby umiał in excellence gotować, kiełbasy, kiszki, pierogi, barszcz i rosół, gdyż tutejszy do ciast dobry, a ten, co z Berlina przyjedzie, także nie lada będzie i to bardzo do jego talentów potrzebne, żeby pieczyste dobrze robił, a potrawy jak najczyściej sporządzał.“
Nalegajac o rozmaite przyobiecane przez brata i bratową, dostarczyć się mające rzeczy, kończy list: „kucharza, kucharza i jeszcze kucharza przypominam. Winko, winko i jeszcze winko. Cebule, cebule i jeszcze cebule. Rok lemoniowy, lemoniowy i jeszcze lemoniowy. Kaszy drobnej, drobnej i jeszcze drobnej. Co się tyczy
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/422
Ta strona została przepisana.