W końcu tego roku, w liście do brata (dnia 18 grudnia 1793): „Zapewne pan J. będzie w Łańcucie (u księżnej Izabelli Lubomirskiej marszałkowej). Proszę i bardzo proszę, żebyś sam Wpan pojechał i mojem imieniem nawiedził a pozdrowił księżnę i powiedział jej, że to musi być jakiś czarnoksiężnik, który nie pozwala nam się widzieć i że ja wsiądę na hipogryfa albo na końcu w ballon, żebym koniecznie tego dokazał, iżbym się z nią mógł widzieć. Oglądaj Wpan ciekawie wszystkie piękności Łańcuta i o wszystkiem relacyą uczyń. Jak będziesz przysmaki jadł i nowalie, jednę zjedz za siebie, drugą za mnie, toż samo wypijaj, a opowiadaj, jak ja zazdroszczę i żałuję, że tego wypełnić nie mogę.
Ja z łaski Pana Boga zdrów, wesół i czerstwy, reumatyzmy nierównie mniejsze, a bólów w boku już nie słychać.“
Zdrów jestem a jadę, bo mi podróż zabawna i zdrowa, a że reumatyzmom pomocna, które mam honor mieć raz wraz, od lat podobno pięćdziesięciu, więc może gdzie będę brał kąpiele. Gdyby można było w Bachurcu, ale cóż kiedy jesteście za światem.
Wyjeżdżam za tydzień, 16 junii. Wprzódy dnia 13 (ś. Antoni) wypijemy za zdrowie pańskie kielich wielki duszkiem, do ostatniej kropli — wytrząść ją na dłoń i chłysnę.
Może będę zimował w Berlinie, może w Królewcu, proszę do mnie pisać do Heilsberga. W mojej podróży Hamburg odwiedzę, gdzie stolica kwiatów, drzew. Co ja ztamtąd przywiozę! Co to ja zasadzę! Co to ja będę mógł dać! Co to ja będę miał pokazywać! Co to ja będę szczepił! Co to ja będę sadził! Co to ja będę — Rybejko! straszna rzecz.“
Co się też to na świecie dzieje!
Daj Boże, ażeby się złe skończyło, a jeżeli zupełnie nie może, niechże przynajmniej mniej będzie złego niż jest. Co daj Boże, Amen. A my jednakże będziemy weseli, na złość temu wszystkiemu, co się dziać będzie.
W miejscu kwiatów, drzew, gustu odpisuję, powróciwszy z Werlitz, najpiękniejszego ogrodu Niemiec, a może przewyższającego wszystkie angielskie. Przeciąg jego więcej jak cztery mile, zgoła kraj cały w najprzedziwniejszej ozdobie, nad rzeką Elbą. Gospodarz, mój ulubiony przyjaciel ks. Anhalt-Dessau, przez ośm dni dawał mi przepyszne festyny i widowiska. Ah! JW. hrabio!