szczona zostanie szacowna od złota, srebra aż do miedzi kollekcya JWpani dobrodziejki.
Zbierać rzeczy szacowne piękna jest robota,
Najszacowniejsza jednak od srebra i złota.
Jak to powiedział nieboszczyk pan Bobrykiewicz, Panie świeć nad duszą jego.
Zdaje mi się, że kto do sklepu idzie, pierwej worek odwiedzić powinien.
Gdyby się to wtenczas stało
Gdy się w Opatów wjeżdżało.
Nie byłoby ambarasu:
Bo gdy pustki w worku czują,
I żydowie posponują.
Chwałaż Bogu, iż się szkoda znalazła, bo już nie wiedziałem, jak się z Opatowa wydostać.
Więc już nie jestem przelękły.
Kiedy trzy butelki pękły.
Lepiej to niż worek, ś. pamięci pani Bobrykiewiczowa raz wraz powtarzała synom, wnuczkom, prawnuczkom swoim:
Dzieci, szanujcie pieniądze.
To za rzecz istotną sądzę.
Dobre są wszelkie tytuły,
Lecz gdy tytuł bez szkatuły,
I jaśnie wielmożność zgaśnie,
Zgaśnie, dzieci, a tak właśnie,
Jako knotek gdy bez łoju.
A póki to tych wierszów? Rozszalało się pióro, nie wiem sam, zkąd mi się biorą. A dalibóg i to wiersze. Więc prozą ściskam, Nowego Roku winszując.
Ojcu, matce, córkom, synom,
I księdzu proboszczowi i wszystkim parafianom.
Dość na mnie staruszka.
Kiedy kto staremu urodzin winszuje — przymawia. Ale że nie młody staremu tę grzeczność wyrządził, nie ma miejsca przymówka, a wreszcie gdyśmy już dziady, pozwólmy młodszym, żeby nam jeszcze przez lat dwadzieścia z okładem przymawiali.