bolesny był niedostatnym. Gdy więc na tem, czem byli, przestawać nie chcieli i wszyscy żądali polepszenia stanu; wkradły się zyskowne kunszta i tych się chwyciło majętnych chciwością zubożone pospólstwo.
Siedmset rodowitych Spartanów rachowano; z tych ledwo się stu przy pierwiastkowem dziedzictwie utrzymywało, reszta wyzuta
z własności przodków, zostawając w pogardzie, czuła na dolegliwość stanu swojego, czekała tylko pory, w którejby powstać mogła i odzyskać to, w czem się być widziała ukrzywdzoną.
W takowym stanie były rzeczy, gdy Ągis panować zaczął; chcąc przywieść do skutku zamysły swoje, starał się zyskać miłość u obywatelów, i zapewniony o niej, znalazł gotowych do uskutecznienia tego, co był przedsięwziął. Młodzież pragnęła przywrócenia dawnych praw i zwyczajów, ale przyzwyczajeni do zbytków i zbrodni znakomitsi mieszkańcy, trwożyli się na samo wspomnienie poprawy
i nie przestawali lud obruszać przeciw zuchwałym, jak mówili, Agisa przedsięwzięciom. To, co on chciał uczynić jedynie dla dobra kraju, oni zwali podejściem i czczym pozorem, którego używał do zyskania jedynowładztwa przez odmianę rządu.
Znaleźli się jednak pomiędzy niemi ludzie prawi, którzy złączyli się z Agisem i obiecywali mu pomoc. Z tych liczby był Lizander, mąż wielkiej powagi, Mandroklidas do jednania umysłów zdatny i Agezylausz, wuj Agisa. Ten lubo był w zbytkach zatopiony, dał
się jednak powodować synowi swemu Hippomedanowi, młodzieńcowi w rycerskich dziełach znamienitemu, a zatem wielką u ludu
mającemu wziętość. Nie tak go jednak do złączenia się z Agisem miłość cnoty wiodła, jak nadzieja, iż długów się pozbędzie, które
był nad wartość majątku swojego zaciągnął.
Gdy się zwierzył przed matką zamysłów swoich Agis, odwodziła go od takiego przedsięwzięcia, ukazując złe skutki, któreby ztąd wyniknąć mogły; to ją zaś najbardziej obchodziło, iż nie chciała stracić w odmianie dostatków swoich. Ale gdy jej przekładać zaczął prawdziwe ztąd wynikające pożytki, a brat jej własny Agezylausz wsparł w tej mierze Agisa, tak były skuteczne ich namowy, iż nie tylko sama przyobiecała zrzec się własności swoich, lecz przywiodła do tego wielu innych powinowatych i domowych swoich i wraz z niemi nie przestawała odtąd nalegać na syna, żeby jak najprędzej rozpoczął zbawienne dzieło.
Ale ten zapał gdy się coraz bardziej objawiał, coraz większy znajdował odpór, najbardziej w niewiastach; zdawało się im albowiem rzeczą nieznośną porzucić zbytki, do których były przywykły. Udały się więc do mężów i znalazły wielu, lub podobnie myślących,
lub zbyt powolnych, którzy opierać się ułożonej odmianie przyrzekli.
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/63
Ta strona została przepisana.