W tym był stanie, gdy go razu jednego spotkał Eunomus Trazyjczyk, a widząc go zamyślonym i smutnym, strofował o to, iż dał
się w pierwiastkach uwieść bojaźni, mając podobną Peryklesowi do krasomówstwa sposobność. Wzmógł się zatem i stanął przed ludem, ale tak jak pierwej wzgardzony, gdy pełen żalu i rozpaczy do domu wracał, szedł za nim Satyrus, aktor widoków teatralnych. W przytomności jego narzekał Demostenes, iż więcej nad innych zadając sobie pracy, zdrowie tracąc, przecież się ludowi podobać nie mógł, wtenczas gdy lada majtki zyskują względy. „Ja temu zaradzę —
rzekł Satyrus — gdy przyczynę złego w tobie wykorzenię; ale wprzód żądam, iżbyś w przytomności mojej niektóre wiersze scen
Eurypida wyraźnym i, jak możesz, wzniosłym głosem opowiedział“. Uczynił tak Demostenes, a gdy toż samo Satyrus powtórzył, poznał
słuchający wielką różnicę i uczuł, jak też same, które wprzód był obwieścił wyrazy, lepiej wydawały się i brzmiały w uściech aktora.
Poznał zatem, jak wiele na głosie i udaniu zależy. Żeby się więc w tej mierze wydoskonalił, umyślnie sobie na to loch sporządził, iżby tam zamknięty ćwiczył się ustawnie w udaniu i głosie. W czem iżby przerwania nie miał, twierdzą, iż połowę sobie głowy ogolił, i tak, nim włosy odrosły, przez trzy miesiące w owym lochu zamknięty
siedział. Cokolwiekbądź, oznacza ta powieść, jak pilnie starał się nabyć potrzebnych do krasomówstwa przymiotów. Zdawała się zrazu zbyteczna usilność takowa, mniemali nawet niektórzy, iż oznaczała umysł niesposobny i tępe pojęcie; najgrawano się więc z niego
i pospolicie mówiono, iż czuć było ogień kagankowy, to jest przymus pracy w mowach Demostenesowych; ale on niewzruszony
w przedsięwzięciu odpowiadał, iż nigdy tam pracy oszczędzać nie należy, gdzie o ważne rzeczy idzie; lud zaś tem czulej słuchaniem
odwdzięcza pracę, im bardziej przekonanym jest, że się ona dla niego ponosi. Wstrzymywał się ile możności od nieprzygotowanego mówienia i, lubo w dalszych czasach zapewnił my o pierwszeństwie, nie ważył się jednak podnosić głosu porywczo, chyba iż tego okoliczność wymagała.
Powiadają o nim, iż mając ciężką z przyrodzenia wymowę, aby się od zająkania odzwyczaił, kładł w usta kamyczki, a trzymając je mówił wciąż, ile dech mógł wystarczyć. Mając pilne baczenie na powierzchowne oznaczenia, przed zwierciadłem wprzód powtarzał u siebie to, co miał mówić przed ludem, stosując wcześnie ułożenie twarzy do rzeczy, które obwieszczał.
Pierwsza pora wsławienia się jego była, gdy powstał przeciw królowi Macedonów Filipowi. Monarcha ten chciwy sławy rozpoczynał szkodliwe zamysły swoję i wzbijał się już w moc, która w rękach następcy zbliżyła swobodne Grecyi narody do upadku. Prze-
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/87
Ta strona została przepisana.