O! gdybym ja wiódł Panią do kaskady!
To tak jak ludzie przyjaciołom wierni,
Ażbym tam zawiódł, gdzie pył leci blady
Śród leszczyn w Gisbach, a śród laurów w Terni.
Dzikie-bym zrywał na murawie kwiaty, 5
A Pani w skałach siadła-byś myśląca,
Jak anioł, skrzydłem kaskady skrzydlaty,
Czekając z nad skał śpiewu — i miesiąca.
Gdybym ja Panią do kaskady woził,
Możebym wieczną tam zatrzymał siłą 10
Śpiewem skamienił i lodem zamroził,
I kazał tęczom świecić nad mogiłą.
Lecz nie powiodę do takiego zdroja,
Bo teraz straszna jest ducha kaskada;
To cały duch mój i cała krew moja, 15
Która na Polskę chce upaść — i spada.
Raz ty porwana tym strumieniem gminnym
Byłabyś nigdy nie wróconą światu:
Dlatego poszłaś gdzieindziej — z kim innym,
Ręki się bojąc dać dawnemu bratu. 20
Bo dzisiaj Polka ciekawość pokona,
A jej nie karmi to, co tłum paryski,
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.
DO PANI JOANNY BOBROWEJ.