Z ciszą, z wiatrem i z szelestem
Rzucające się na lud
Strachy, które mówią: cud!
Ognie, które szepcą: jestem! 295
Więc się bój: — bo duch się wdziera
Zewsząd i podważa wieże.
Słaby, mówisz, rzeź wybiera;
A czy wiesz, co on wybierze?
Może ludów zatracenie, 300
Może nam przyniesie w dłoni
Komet wichry i plamienie,
W których drzy król, matka roni,
Działa, wozy, hufce, konie
Ogień pali, ziemia chłonie; 305
A nikt z mogił nie korzysta,
Jeno wszczynający ruch,
Wieczny rewolucyonista,
Pod męką ciał — leżący duch!
We łzach, Panie, ręce podnosimy do Ciebie, 310
Odpuść nam nasze winy!
Niech będzie Twoja wola na ziemi i w niebie;
Przez nas czyń Twoje czyny!
Niechaj się Twoje imię na wysokościach święci,
Niech się święci trzy razy! 315
Abyśmy już nie byli z ksiąg żywota wyjęci
Dla naszych ran i zmazy.
Wspomnij, cośmy cierpieli pod chłostą tych mocarzy,
A ducha-śmy nie dali;
Nie poznaliby ojce naszych bolesnych twarzy, 320
Gdyby z grobowca wstali.
Gdyśmy cierpieli mocno, wołaliśmy do góry,
Jak gołębie: »nie ciśnij« —
Duchy, jak gołębice, rozleciały się w chmury;
Zatrwóż! niech wrócą!... błyśnij! 325
W tej błyskawicy, Panie, ujrzym się i z daleka
Brat pozna swego brata,
I wejdzie nieśmiertelność, jako anioł, w człowieka
I staniem ludem świata!...
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/183
Ta strona została skorygowana.