PANI DE ST. MARCEL Z DOMU CHAUVEAUX.
Staruszko moja! o staruszko moja
Twoje mięszkanie takie wonne tobą,
Na murach twoich jak z obrazów zbroja,
A każdy obraz był jakąś osobą.
Dziś raz ostatni widząc pożegnałem, 5
Wszedłszy do domu — bym poszedł za ciałem.
Dawno bez męża — i bez towarzysza,
Który niedawno ciebie odszedł stary,
Przycichłaś w domu — dziś ta sama cisza
W domu — a w bramie stoją twoje mary. 10
Gdym wszedł... myślałem że szata szeleszcze,
Ogień się palił — zegary szły jeszcze.
Lecz jakaś ciemność... dziwne jakieś mroki
Nad twym kominem — nad twoją kotarą,
Jakby te dziwne smiertelne obłoki, 15
Które zmieniają dzień w godzinę szarą,
A człowiekowi bronią słów i ruchów,
Bo są z poważnych i ze smętnych duchów.
Lat dziewięćdziesiąt ciałoś ty nosiła,
Przez krew szły twoje panieńskie nóżeczki, 20
Przez smutek starość szła twoja pochyła,
A w trumnie leżą już tylko kosteczki;