Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/203

Ta strona została skorygowana.

Oto leżą jak snopki
Błękitne twoje chłopki
I baranków duchowi pasterze.

Przez błękitne niebiosy        25
Rozwiń słoneczne włosy,
Nie trwóż biednych — patrz — jęczą znędzniali;

Tysiąc lat w gwiazdę Twoją
Idą, a w miejscu stoją,
A tak drżą, jak gdyby po fali.        30

A jakiż to lud,
Który broni swych trzód?
Jak przewinił, że nie pomógł żadnemu —

Jeżeli mieczem władnie
A stoi, to upadnie        35
I blaskowi się pokłoni złotemu.

Obnażę jego wstyd,
Z pod sztandarów i kit
Oberwanych, twarz jego zawstydzę;

Bo on sam sobie płacił,        40
Z chwał się swoich zbogacił,
Kwiat swój wydał na ludu łodydze.

Duchu, na mały czas,
Proszę, pozostaw nas,
Pozwól dożyć spokojnie starości —        45

Właśnieśmy jak anieli
Wytrzeźwieli, dojrzeli
Krajów naszych cudownej piękności.

Promień nowej oświaty
Na tureckie makaty        50
W nasze ciemne uderzył alkowy —