Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/269

Ta strona została przepisana.

A w zmartwychwstania dzień wielki oniemiał.
Jak człowiek, co wie prawdę lecz nie powie,
I tak się chował pod wypadków połę,
Jak chłop, co w piekle myśli wozić smołę.       540

atessa.

Tak jest zaprawdę jakeś odmalował.
Błyskawicami bity gmach był dawno,
Dante, Bokacy... i ten, co wychował
Kopernikową sierotę i sławną
Nogą odpowiedź na wieki wykował,       545
Głowy schyliwszy przed powagą prawną,
I wielu innych. Ty, co w kościół wierzysz
Jak oni — bijąc go — do nich należysz.

Od czasu jako zaprzestał soborów
I gwałt uczynił duchowi w tej przerwie,       550
Sobory były ze słońc i kolorów,
Tam gdzie najczęściej przy męczeńskim ścierwie,
Pod szubienicą z kruków i upiorów
Była girlanda, Teraz wiatr się zerwie,
Który kolumny kościoła okręci,       555
Te wszystkie — których nie podparli swięci,

I zniszczy... Oto wielkie rozwidnienie
...Ducha rozlewa się.......

Więc żem ja dobrze służył słowu Pana,
Kiedym się wzdrygał na tej lutni głosy,       560
Co jak ptaszyna, lotem zmordowana,
Siada... probuje siąść na wszystkie kłosy,
I znowu pierzcha, więc tu jedna ściana
Wiary, na której tyle jasnej rosy
Tęczowej leli malarze, już runie...       565
Pozwol mi myśleć jeszcze o tej trunie...

O tam są siostro, Rafaela loże
I te sufity gdzie.....