Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/312

Ta strona została skorygowana.
XXXI.

O krzyż Cię proszę modlitwą gwałtowną,
O krzyż i siłę pod rozdarciem ćwieka,
Całemu swiatu lampą tak cudowną
Stać się — gdzież większa jasność dla człowieka?

Panie! Nie jest to, Panie, modlitwa nabożna        5
Albo prośba rycerza, który o krew woła,
Panie! bo dych inaczej pokonać nie można
Tylko w smierci godzinie miłością anioła.



XXXII.

Pan Bóg kazał nam walczyć siłą każdą siłę,
Oszukać jedną tylko pozwolił — mogiłę.



XXXIII.

Nie to człek duchowny, podług Zana słów,
Który swoją myślą tak wysoko strzela,
Że się nad Madonną dziwi Rafaela,
Lecz o tym człowieku, że duchowny mów,
Który chory, chromy, po stracone zdrowie        5
Pełznie do obrazu Panny w Częstochowie
I wraca zdrów.



XXXIV.

Więc mowa narodowość stanowi niemiecką,
Mówisz Grymie? — Niech Pan Bóg ci da nieme dziecko.



XXXV.

Szli krzycząc: Polska! Polska! — wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu,
Pewni jednak że Pan Bóg do synów się przyzna
Szli dalej krzycząc: Boże! ojczyzna! ojczyzna.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,        5
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: Jaka?

A drugi szedł i wołał w niebo wznosząc dłonie:
Panie! daj niech się czuję w ludzi milionie