Cmentarze są za miastem, wszakże im nie szkodzą
Rogatki, cła nie płacą, a do miasta wchodzą.
Z pogardzicieli rzemiosł — potomstwo wyrosło,
Czczące dziś rozum tylko taki, jak rzemiosło.
Za głosem Bossueta wszystko dziś wykrzyka:
Bóg jest zegarmistrz bez rąk i bez czeladnika.
A zegar pono z duchów lenistwa i winy
Na słońcu ducha z kształtów pokazał godziny.
Narodowoście, które sama forma wiąże,
Za kieszeń trzyma bankier a za głowę książe.
Znajdź najszlachetniejszego — a potem cierpliwy
Buduj kraj, — w którymby ten swięty był szczęśliwy.
Ksiądz rękę we mnie włożył, uwiązał za duszę
I krzyczy: rusz się o kraj! — czemże ja się ruszę?
A on mówi do ruchu: porusz twoje kości
I krew, która w zwierzętach zawsze chce wolności.
W Bogu, w duchu, w idei, mówisz, cel daleki,
Siła to grunt... Toż chłopom posyłaj bifszteki.
Coś — coraz żywszym z grobu podnosi Polaka,
Nie liczba, — bo ta z dawna jest omal jednaka.