Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/378

Ta strona została przepisana.

Bo w ustach jego baranka skromność
W oczach niewinność.

Więc go wysłucham — chociaż bogata
Owszem (otworzę) natężę litośny słuch,
Bo to duch przyszły — król tego swiata
Baranka duch.

Więc go wysłucham, więc go nie stracę,
Owszem aniołom otworzę słuch,
Niech ciągle w bramy święte kołace
Baranka duch.

Słyszy i mówi głośniej niż swięci,
Głośniej niż luteń omdlałych strój,
Woła mię z kwiatków od sianożęci
Baranek mój.

Kwiatków nie skubie — (łąki) trawki nie zżyna
Lecz oczy podniósł w słoneczną mgłę,
Ciągle mię woła (jako) z łąk jak dziecina
Be! be! ve! ve!

Więc ci miłością złotą ulegnie
(I spraw, że słońca strąciły łzę)
(Bo za nią ciągle goni i biegnie)
(Twoje be! be!)
Ty ją w świętości przemienisz łzę,
Bo za nią twój głos — baranek biegnie
Krzycząc: be! be!


POETA I NATCHNIENIE.

Tekst i odmianki według autografu, znajdującego się wzbiorze rękopisów Biblioteki Ossolińskich. W tekście wprowadziłem tę tylko zmianę, że wszędzie dałem »Atessa« a nie jak w autografie, gdzie kilka razy nazwana jest »Natchnienie«.