Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

Na chwilę w oczach płomień zemsty błysnął,
Lecz go zgasiły nowe łzy i żale.

„Może myślała Blanka nieszczęśliwa,
       270 Że mnie swym zgonem od zgonu zachowa?
Nie, kiedy szczęścia zerwane ogniwa
Ja mam żyć? luba bądź zdrowa, bądź zdrowa!”

Xiężyc nad rankiem srebrzył zamku wieże,
Niech on nam powié dalszy los Hugona.
       275 Zbójeccy sądów zniknęli rycerze,
A strasznym losem pana przerażona
Cała się służba rozbiegła z wieczora...
Hugo już nigdy nie postał w zakonie.
Gdzież się więc podział? niech powiedzą tonie!
       280 Niech mówią Nimfy Trockiego jeziora!
Płakały po nim — a gdy z nocy końcem
Słońce promienną ukazało głowę,
Długo w dzień jeszcze ich łzy brylantowe,
Na srebrnych liljach lśniły się przed słońcem.