125
Kiedyś się weseliła, brałem twarz wesołą;
Dziś to już przeszło, — dzisiaj jestem zimnym głazem.
Słuchaj! czy znasz krzyżaka, co wśród mnichów zgrai,
Nieznajome mi lice, czarną zbroją tai?
Znasz go?
Wierzaj mi! wierzaj! ja go nie znam panie!
130
Może go poznasz, słodkie to będzie poznanie!
Próżne proźby, mam zbroję i serce ze stali.
Aldono ja się skryję w téj przybocznéj sali,
Tam każde wasze słowo dojdzie mego ucha,
Zwłaszcza gdy teraz nocy panuje milczenie;
135
Kiedy go będziesz witać, pomyśl że król słucha,
I mieczem przerwie krótkie szczęścia zachwycenie.
Mindowe! O Mindowe!... poszedł... Nieszczęśliwa!
Zostałam sama jedna, czekać chwili zgonu,
Chwili nad zgon straszniejszéj... Lampa dogorywa.
140
A na dworze noc ciemna, słychać szum jesionu,
Szum sosen cichy... Wszystko! wszystko mnie przeraża.
Ten szum drzew i ta cisza — to cisza cmentarza.
O jak mi ciężko!... Niéma i jeszcze go niéma,
Może nie przyjdzie?... Boże! niechaj nie przychodzi!
145
Niech go anioł strzeże! — przeczucie zatrzyma!...
Tam widzę za lasami blady xiężyc wschodzi,
Czarne sosny posępnym witają go szumem;
Rozdarte chmury duchów napełnione tłumem...
Nie przychodzi — on może nie przyjdzie — ja płaczę!
150
W téj chwili groźnych króla nie pomna wyroków,
Smutno mi że nie przyjdzie — że go nie zobaczę...
Chciałam go widziéć... Boże! słyszę odgłos kroków!
O nie, to źródła szumią w zamkowym ogrodzie...
Ach! on idzie! to Dowmunt! poznałam po chodzie.