Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/072

Ta strona została przepisana.
HEJDENRICH roździera komżę i staje w zbroi i w zwierszchnim krzyżackim płaszczu.

A jam jest — brat Hejdenrich — krzyżak, wróg twój Xiąże.
Pozbędę się téj szaty, tych pokory znaków...
Jak mnie tu widzisz w zbroi przysięgam na Boga,
Ze słowa posła, mémi nie były słowami.
       140 Widzisz we mnie rycerza! widzisz we mnie wroga!
Po takiéj czarnéj zdradzie już zdrada nie plami,
Będę działał podstępnie i walczył otwarcie,
W twoim zamku podniecę zdrady i pożary,
Za morza pójdę błagać o zemstę — o wsparcie.
       145 Płaszcza tego nie zrzucę, aż na twoje mary
Rozścielę go całunem — i w wieczór i rano,
Dodam jedno przekleństwo do moich pacierzy:
Jeśli Bóg je usłyszy? Bóg na cię uderzy.
Nim tu pochodnie zgasną! nim zorza nastaną!

Wychodzi.
MINDOWE, sam.

       150 Grozi! ale napróżno, przezornym być muszę,
Kiedy zwiódłem krzyżaka — oni światem rządzą,
Zbłądzili, choć myśleli że nigdy nie błądzą.
Serce moje, spowiedzią pozyskali skrusze.

Lutuwer wchodzi.
LUTUWER.

Panie spełniłem roskaz...

MINDOWE.

Dowmunt już nie żyje?

LUTUWER.

Dowmunt nie żyje!

MINDOWE.

       155 Starcze! starcze biada tobie!
Jeśli się jaki podstęp w twoich słowach kryje.
Chcę widziéć martwe ciało.

LUTUWER.

Panie! on już w grobie.
Dotąd jeszcze, tak dotąd słyszę pieśń wesołą,