Lampa tak ciemno się pali,
Dla tego nie poznała...
Patrz! twój Dowmunt żyje
Stoi przed tobą... Patrzaj! choć nieszczęście zmienia,
210
Nie zmieni rysów twarzy — zginął stróż więzienia,
Ja odzyskałem wolność...
Ach jak mi wesoło!
Idę do ślubu, wianek zawieszę na czoło...
Jeden kwiat polnéj róży
I dużo rozmarynu,
215
Niechaj mi szczęście wróży;
Dwie gałązki jaśminu,
I jeden liść paproci...
Patrzaj! oto poranek blado niebo złoci.
I tak mi słabo — tak mi w oczach ciemno.
O luba! droga moja — chodź ze mną! chodź ze mną!
220
Niepłacz — czas wszystko zgładzi — zmysły ci powrócą,
Strzedz cię będę jak kwiatu, otoczę kwiatami,
Żadne ponure myśli szczęścia nie zakłócą,
Łzy moje; cicho będą płynąć z twémi łzami...
Dowmunt!...
Ty mnie poznałaś?...
225
Jak tu ciemno w gmachu
To kwiaty na podłodze...
Krew skalała głazy.
Chodź! chodź! oto ich twarze pobladły z przestrachu.