wielu innych, ale dla mnie mało ważne wyznanie. Jeden z Literatów który dawniéj przebiegał sceny Mindowy, uczynił mi zarzut, że scena gdzie Mindowe porównywa Litwę z krajem Krzyżaków, a bogactwa swoje z bogactwem zakonu, jest naśladowaniem mowy Litawora w ślicznéj Grażynie Mickiewicza. Pisząc tę scenę miałem tylko przed oczyma kilka miejsc z kronik, kilka miejsc z historyi Karamzina, gdzie nieraz z upodobaniem czytałem o dawném ubóstwie królów i Kniaziów. Nieraz Xiąże Tweru albo Nowogrodu testamentem rozpisując swoje skarby, jednemu z synów kubek; drugiemu szatę jedwabną, trzeciemu łańcuch daje w spuściznie. Takie homeryczne ubóstwo królów ówczesnych, podało mi myśl wzmiankowanéj sceny, i aby ją uczynić zupełnie oryginalną dosyć było kilka ostatnich wiérszy o zamku przemazać, dosyć było wyrzucić wiérsz:
Nie dbam ja o bogactwa, o złoto nie stoję.
I ten drugi:
A tu patrz Lutuwerze jak posępne gmachy.
Wolałem przecięż scenę nietkniętą pozostawić i wyznać że bez upokorzenia dług myśli względem największego z naszych poetów zaciągam.
Dzisiéjsi poeci muszą również jak dawniejsi w myślach spotykać się, a nawet częściéj, bo malują wiernie naturę i serce człowieka; ta różnica tylko zachodzi, że dawniejsi naśladować chcieli i starali się, gdy drudzy przypadkowie naśladują ile razy tego uniknąć nie mogą. I gdybyśmy każde dzieło gienjuszu rozbiérać chcieli, czyż trudnem byłoby powiedziéć że Walenrod sam jest szpiegiem Coopera, że opisanie charakteru Walenroda jest opisaniem charakteru Lary lub Korsarza, z tą różnicą że korsarz w napojach gorących ulgi nie szukał: że nareszcie, przystępując do drobniejszych szczegółów, krzyk Aldony umierającej w Walenrodzie, jest krzykiem ostatnim i przeraźliwym Pariziny, a jednak pewny jestem że Autor zbliżenia obrazów nigdy nie dostrzegł i takie przystosowania, również jak błędy przez drukarzów popełniane, prędzéj w oko czytelnika niż w oko autora wpadać mogą.