A gdy nieszczęściu nie mogłem uwierzyć,
Rzekł mi konając: „Synu! kryłem lica!
Abyś wyrzucał sobie śmierć rodzica.
Teraz, gdy możesz! teraz zapominaj
O zmarłych, ciesz się z témi co zostali...
Ona... umarła... od zgryzot? od stali?
I pokolenie płacze po swym królu;
A jam ostatni z królów pokolenia,
Jako pszczół matka gdy w wymarłym ulu,
Siedzi posępna nad córek grobami,
I sama szuka grobowego cienia.
Ale łza moja pamięć przodków plami.
Myśl moja niegdyś tak cudna, skrzydlata,
Błyska się w zbrodni i jak kwiat przekwita.
Dzisiaj w xiężycu widziałem twarz brata;
Znowu spostrzegłem rysy ojca twarzy;
I znów się głębiéj oko moje wkrada;
I znowu patrzy, znowu dziko marzy,
Z łona xiężyca wykwita twarz blada,
Smutne pamiątki wzrastają bez końca,
I tak się krzewią jak czarne cyprysy;
Już duszy mojéj odjęły blask słońca.
To moje życie... Teraz śmierć się zbliża.
Wyznam ci mnichu choć ściskam znak krzyża,
Noszę na piersiach amulety złote,
Przez nią mi dane, jéj ostatnie dary.
A w nich koranu drzémie myśl zamknięta,