65
Wkrótce Jan wrócił — prędko jak błysk gromu,
Stanął przed żoną obłąkany, blady.
Na jego szatach widać krwawe ślady...
„Anno” rzekł „Anno! wracaj! — niémam domu!
Nie wrócę z tobą, obelga dotkliwa!
70
Zniósłbym nieszczęście, lecz nie zniosę sromu.
Już mnie domowe szczęście nie omami,
Wracaj o Anno! ty będziesz szczęśliwa,
W twojém objęciu zalałbym się łzami.
Ja nie mam domu!...” Zadrzał — i spiął konia.
75
I jak wiatr szybko poleciał przez błonia.
Nazajutrz rano pochowali w grobie
Starca, co orał grunt ostatniéj miedzy.
Bielecki zniknął — żadnéj o nim wiedzy,
A po nim żona chodziła w żałobie.
80
Jéj serce straszne skołatały ciosy,
Po śnie wesela został płacz — pierścionek.
Nazajutrz rano, skoro spadły rosy,
Gdzie był dóm Jana, samotny skowronek
Wzleciał nad skiby przeoranéj roli,
85
Nucąc piosenkę smutku i niedoli.
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.