III.
BAL MASKOWY.
Oto ubogie szlacheckie komnaty,
Skromne jak niegdyś naszych przodków życie.
Ściany drewniane, po ścianach obicie,
W różne obrazy, w różne chińskie kwiaty.
5
Straszne jak mary, które roi dziécie,
Z ram poczerniałe patrzą antenaty.
A przed obrazem jedna lampa płonie,
Gdzie Matka Boska w gwiaździstéj koronie.
Noc nadchodziła, mrok zapadał szary;
10
Lecz budzą ciszę wieczornéj godziny
Głośném wahadłem po ścianach zegary.
A na dziedzińcu lipy i osiny
Szumiały smutnie — i gdzieś między szpary
Świérszcz się odzywał — I pies, stróż rodziny,
15
U wrót podwórza nieraz się odwoła,
Na psów szczekanie z pobliskiego sioła.
Siedziała Anna, przy niéj Ojciec stary
Otwiéra świętych poważne żywoty,
I czyta głośno, a spokojność wiary
20
Jak dészcz wiosenny krzepi bujną niwę,
Zamienia rospacz w uczucie tęsknoty,
I łzy zamienia w płacze nieszkodliwe;