Ten człowiek chrześcijańskie podaje nauki,
Raz wskazał na ten pałac i rzekł głosem gromu,
Zburzcie! zburzcie to gniazdo, a odlecą kruki!
Jak Papież klątwy rzuca na świat z okien domu.
25
A lud się jak świętemu kłania obrazowi.
Królowo! śmielsi z ludzi, do zbrodni gotowi,
Wpadli do twéj kaplicy, z dzikiémi okrzyki:
Gniazdo papistów krzyczą; obdziérają ściany,
Niszczą obrazy, palą, unoszą świeczniki.
30
Wtém patrzę, oto w szaty kościelne przybrany,
Na ołtarzu stał trefniś Darnleja — i śmiele
Jak xiądz zaczął kazanie w święconym kościele.
Lud wesoło bluźnierczym odpowiadał śpiewem,
A błazen skarby święte unosił bez braku.
35
Dobyłem miecza, zdjęty rozpaczą i gniewem,
Rzucam się, spadły dzwonki na błazna kołpaku.
Może krew popłynęła? niewiém — lud się tłoczył,
Okolił mnie orężem — o ścianę oparty
Miałem ulec — wtém Botwel, z królewskiémi warty,
40
Przybył — ocalił Pazia, kaplicę otoczył.
Rizzio! słyszałeś? Sama — sama więc na tronie,
Opuszczona od wszystkich, lud mnie nienawidzi;
Ów Knox śmiało urąga kobiécéj koronie,
Takżem to nisko spadła? przeklina mię — szydzi,
45
Rozdziérają to serce. Wszak dziś jeszcze rano,
Dziś się za nich modliłam! czyliż moja wiara
Tak różna od ich wiary? O Szkocjo!...
Przestaną!
Przestaną cię obrażać — zasłużona kara
Spadnie na tych zbrodniarzy. Tak, pozwól królowo;
50
Paziu pisz roskaz — niechaj schwytani na zbrodni,
Opłacą przewinienie więzieniem lub głową.
Pisz roskaz, przewinili, litości nie godni.
Wszystkich bym jednym stosu ogarnął płomieniem.