Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/153

Ta strona została przepisana.

Oto trefione włosy i różane lice:
Przystąp tu małe dziecko — rzucam rękawicę!

Rzuca rękawicę.

Podnieś — jeśli ją podnieść, dźwignąć jesteś w stanie.

RIZZIO, podnosząc.

Podnoszę... Z mojéj strony oto masz wyzwanie.

Bierze kwiaty leżące na stoliku przed królową, i rzuca je pod nogi Duglasowi.

       50 Podnieś gdy lubisz kwiaty — ta broń nam przystoi
Tu, w obliczu królowy...

MARJA, do Rizzia.

Z mojego roskazu
Odrzuć tę rękawicę...

RIZZIO.

Rzucam, niémam zbroi,
I nadto ciężka — dłoń ma nie sprzyja żelazu...
Daj mi wachlarz królowo!...

DUGLAS, z wściekłością.

Jeszcze raz znieważył,
       55 Odrzucił rękawicę... Królowo! królowo!
Znajdę go, pod zasłoną znajdę go tronową,
Już nie zaśnie pod dachem gdzie pożar rozżarzył.
Przysięgam, ścigać będę... Nie zechce się bronić?
Zostanę podłym zbójcą — pójdę za nim w ślady;
       60 Ścigając wiecznie, kiedyś zdołam go dogonić.
Znajdzie mnie tu, w pałacu, gdzie śmiał szerzyć zdrady,
Znajdzie mnie u podwoi — w ogrodach — w kościele,
Znajdzie na dworze Francyi — przed tronem Papieża,
Choćby mu się słał u nóg jak się teraz ściele
       65 Wyrwę go — tu przysięgam! przysięgą rycerza...

Zimno, ze wzgardą.

Kiedyś królowo — kiedy dworem okolona,
Rzucisz na chwilę tronu ciężar i zgryzoty;
Gdy się będziesz uśmiéchać — stanę pośród grona,
A naśladując dworzan uśmiéch i zaloty,
Podam ci ten kwiat — we krwi!...