Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/169

Ta strona została przepisana.
ASTROLOG.

Zasiane jest ono światy rozlicznémi.

NICK, patrzy drugim końcem teleskopu zmniejszającym przedmioty.

Widziałem!...

ASTROLOG.

Cóż widziałeś?

NICK.

Ziemię!

ASTROLOG.

       10 A na ziemi?

NICK.

Nic...

ASTROLOG.

Mnie musiałeś widziéć?

NICK.

Byłeś oddalony...
Byłeś mały jak proszek, mądry Astronomie.
Nie patrz na niebo, znikniesz w tych światów ogromie,
Ale patrzaj na ziemię, patrzaj z tamtéj strony,
       15 Jak małą ci się wyda! nauki! i sława!...
Tym lepszy jest teleskop im bardziéj oddala.
Ale coś błazen króla na mędrca zakrawa,
A mędrzec króla...

ASTROLOG.

Błaznom rozprawiać dozwala.
Lecz z czémże tu przyszedłeś?

NICK.

Pyta mąż królowy,
       20 Jaki los czeka Rizzia?... Nie łam sobie głowy,
Przy mojéj się pomocy rzecz łatwo wysłowi,
Powiadam ci że zginie — ty powiész królowi,
Że zginie...

ASTROLOG.

Precz mi z oczu! nie żądam pomocy.
Nieś to pismo królowi w niém jest tajemnica,
       25 Los Rizzia w jasnych gwiazdach czytałem téj nocy,
Wszystkie pobladły, srebrne zachmurzyły lica.
Precz mi z oczu!