Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/171

Ta strona została przepisana.
SCENA TRZECIA.
ASTROLOG, PAŹ.
PAŹ.

Już wyszedł trefniś — dobrze. — Na twoje wezwanie
Stawię się mądry mistrzu.

ASTROLOG.

Słuchaj Paziu młody!
Czy ty kochasz królowę?

PAŹ.

Skądże to pytanie?
Czy ja kocham królowę? Jakież dam dowody?
       5 Kocham ją jako matkę, siostrę, jak anioła.
Taki jestem szczęśliwy! dzień cały od rana
Przepędzam przy jéj stopach — nieraz, na kolana,
Spadnie mi róża napół uwiędła z jéj czoła;
Nieraz jéj twarz ochładzam złocistym wachlarzem,
       10 Twarz spłonioną jasnémi rumieńca szkarłaty;
Nieraz, schylonéj kornie przed Boskim ołtarzem,
Trzymam xiążkę modlitwy, lub niosę kraj szaty.
Szczęśliwy jestem!

ASTROLOG.

Paziu! nim chwila przeminie,
Masz stanąć u królowy i donieść jéj skrycie,
       15 Że człowiek milszy dla niéj nad tron i nad życie,
Zginie dzisiaj.

PAŹ.

Co mówisz? Botwel dzisiaj zginie?