Rizzio chciéj mówić z królową,
Rozmawiałeś z kim innym.
I gdzież twa korona?
Nie widzę jéj na czole — kwiatem uwieńczona
Jesteś mi równa — śmielszą przemówiłem mową.
25
Daruj mi! ja myślałem! — myślałem, szalony!
Że ją umyślnie zdjęłaś dla mnie...
Źleś osądził.
Wszak wiész że ja się zwykłam modlić bez korony,
I teraz się modliłam.
Przebacz mi, jam zbłądził.
Lecz nie kładź jéj na czoło — czoło twe utrudzi,
30
I myśl jakąś posępną przykrywa żałobą.
Bez korony nie zwykłam przemawiać do ludzi.
Rozmawiam tylko z Bogiem — z Bogiem, albo —
Z sobą.
Śmiałość mi odebrała — więc dobrze — odjadę.
Dziś dzień taki pogodny — dobry do podróży,
35
Niebo czyste, błękitne, chmury lekkie, blade,
Pokazują mi drogę, lecz nie wróżą burzy.
Obacz proszę królowo, jak cicho na dworze,
Kwiaty w twoim ogrodzie odświéżone kwitną,
Tam góry Szkocji barwą owiane błękitną,
40
Odległe jak marzenia — jak tam szumi morze!
Białą mgłą osłonione chwieją się okręty...
Rizzio! czemu tak zbladłeś?...