Stójcie! już Rizzio odpłynął.
Nieba! więc moja zemsta spełnić się nie może?
Już bym się był nie wahał!... Pójdę po nad morze,
Każę okręt zatrzymać.
Już żagle rozwinął.
5
Jam winien! teraz na mnie mścijcie się rycerze,
Oto piersi odkryte i miecz obnażony;
Ta krew warta krwi Rizzia. Jestem tak spodlony,
Że ludziom już nie wierzę, i sobie nie wierzę.
Sam chciałem przeciąć żywot tak podłéj osnowy,
10
Lecz kto wié? może marna zatrzyma mię trwoga.
Bałem się zabić Rizzia w obliczu królowy,
Będę się bał zabijać siebie w oczach Boga.
Życie włocha zostało na mojém sumnieniu;
Myślałem że ten Harfiarz wierny przyrzeczeniu,
15
Jutro jak rycerz bronią ze mną się rosprawi.
Ufajcie teraz ludziom? znoszę brzemię sromu,
Gdy szukam wyjść z tych nieszczęść ciężkiego ogromu,
Od wstydu aż do grobu widzę mały przedział;
Któż mię przed okiem wzgardy na świecie zasłoni?
20
Przynajmniéj uciekając gdyby był powiedział,
Że nie waszych sztyletów, mojéj zląkł się broni,
Możebym żyć mógł jeszcze.