Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/196

Ta strona została przepisana.
SCENA SIÓDMA.
MARJA, RIZZIO.
RIZZIO.

Jakież mam składać dzięki? widzę cię, królowo!
U stóp twoich przepędzę ostatnią godzinę,
Każdą chwilę bym życia okupił półową.
Marjo! jakżem szczęśliwy! ja jutro odpłynę,
       5 Ale to jutro, jutro, to kres zbyt daleki.
O pani! Marjo moja! tak się szczęściem łudzę,
Jak gdyby wieczór szczęścia miał trwać długie wieki.
O! kiedyż z zachwycenia? ze snu się przebudzę?

MARJA.

Serce mi ogarnęła tęsknota nieznana,
       10 Wesołość nawet twoja smuci mię, przeraża.

RIZZIO.

Królowo! co ja powiém niech cię nie obraża.
Zawsze bym tu pozostał do jutra, do rana,
Na jutro Duglasowi dałem przyrzeczenie,
Że się z nim widziéć będę, dotrzymałbym słowa.

MARJA.

Rizzio — to być nie może?

RIZZIO.

Zamiaru nie zmienię.
       15 Ale to nadto smutna na dzisiaj rozmowa.
Pani! aż do szaleństwa jestem dziś wesoły,
O mojém oddaleniu myślałem z uśmiéchem.
Słyszę! słyszę śpiéw Tassa powtarzany echem,